Przypomnijmy: 1 maja pan Marek wraz z rodziną przejeżdżał przez Włocławek. Na trasie P2, na łuku drogi, został zatrzymany przez włocławską "drogówkę". Zdaniem policjanta posiłkującego się radarem Iskra 1, kierowca dwukrotnie przekroczył obowiązującą tam prędkość i jechał ponad 100 km/h. Pan Marek twierdzi, że jechał zgodnie z oznakowaniem, bo przestrzega przepisów, a poza tym stan jezdni uniemożliwia rozwinięcie większej prędkości. Ale to nie jedyna przyczyna, dla której odmówił przyjęcia mandatu w wysokości 400 złotych i 10 punktów karnych. Przeczytaj


W środę na rozprawie pojawił się policjant, który dokonywał pomiaru prędkości. Obecnie jest pracownikiem innego wydziału w KMP i niewiele pamięta z tego, co wydarzyło się 1 maja. Nie pamięta także instrukcji dotyczącej użytkowania radaru  i pisma opisującego  warunki przeprowadzania kontroli. Na pytanie, kto ustala miejsce sprawdzania prędkości, odpowiedział, że wybiera je przełożony lub sam policjant. Nie przypomina sobie jednak, kto zadecydował, że radiowóz ma stanąć na łuku drogi.

To było dla mnie dość zaskakujące, że policjant niewiele pamięta, być może jest to sposób obrony. Uważam, że policja w moim przypadku ewidentnie złamała przynajmniej kilka procedur wewnętrznych skomentował pan Marek.

I ponownie przypomina, że pomiar był wykonany pod liniami wysokiego napięcia i w nieodpowiednim miejscu. Mimo że Komenda Główna Policji już w grudniu ubiegłego roku wskazała, że na tym konkretnym terenie nie można robić pomiarów, włocławska "drogówka" przez wiele miesięcy ustawiała się na łuku drogi. Do informacji przekazanej jednostkom policji dołączone było zdjęcie miejsca, w którym 1 maja zatrzymano pana Marka.


Kolejną rozprawę zaplanowano na 28 października. Do tego czasu Wydział Gospodarki Wodnej w Poznaniu powinien dostarczyć informacje o temperaturze i stopniu wilgotności zarejestrowanych 1 maja we Włocławku. Warunki atmosferyczne to kolejny czynnik wpływający na funkcjonowanie radaru Iskra 1.