Wesołowski pozwie Lebiedzińskiego
Choć referendum odbyło się blisko dwa tygodnie temu, temat powrócił za sprawą radnego Dariusza Wesołowskiego. Radny, zbulwersowany słowami członka grupy referendalnej wypowiedzianymi podczas audycji telewizyjnej, zamierza oddać sprawę do sądu.
Poszło o audycję "Gość CW24" wyemitowaną po raz pierwszy 31 października. Dziennikarka zaprosiła do studia Jacka Lebiedzińskiego, jednego z członków grupy referendalnej. Rozmowa dotyczyła między innymi minionego referendum i jego kosztów.
Pan Lebiedziński komentując moje słowa wypowiedziane w TV Kujawy, dotyczące kosztów referendum, jakie poniosło miasto, stwierdził, że były to perfidne kłamstwa i powiedział, że pieniądze będą z budżetu państwa. To nieprawda. Podkreślam jeszcze raz: pieniądze na przeprowadzenie referendum były z budżetu miasta. Miasto nigdy tych pieniędzy nie odzyska, a chodzi o ponad 157 tysięcy złotych mówił podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej Dariusz Wesołowski.Z materiału zaprezentowanego przez radnego wynika, że na wykonanie urn, kabin, stojaków na flagi, wydrukowanie obwieszczeń miasto wydało 10 tysięcy złotych, na diety dla członków 61 komisji - ponad 73 tys. zł, za wyposażenie sal w niezbędne materiały zapłacono 30 tysięcy złotych, zaś 7 tysięcy kosztowały składki ZUS i obsługa informatyczna. Do tego trzeba doliczyć koszty przejazdów samochodów dowożących przewodniczących komisji do siedziby komisarza.
Zdaniem Wesołowskiego, podczas audycji Lebiedziński zarzucił radnym SLD, że działali na szkodę miasta mówiąc o tym, skąd pochodzą pieniądze, zaś rzecznik prasowa potwierdzała to wskazując, skąd trzeba będzie pieniądze zabrać, aby pokryć koszty referendum. Radny zbulwersowany słowami prezesa WIG postanowił wystąpić o udostępnienie zapisu audycji wraz z jej zapowiedzią, w której wymienione jest jego imię i nazwisko. Materiał ma zamiar dołączyć do pozwu sądowego przeciwko Jackowi Lebiedzińskiemu. Zdaniem radnego ten naruszył jego dobra osobiste i świadomie wprowadził w błąd opinię publiczną.
Radny Wesołowski zapowiedział także, że zamierza powiadomić Radę Etyki Mediów oraz Krajową Radę Radiofonii i Telewizji o "ewidentnym złamaniu zasad etyki dziennikarskiej" przez prowadzącą audycję. Jego zdaniem dziennikarka "zadawała tendencyjne pytania służące do obrażania włocławskich radnych i samorządowców".