W nowej szacie...po staremu.
Nie będę się odnosił do spraw merytorycznych poruszanych na rozpoczętej w poniedziałek 27 sesji Rady Miasta Włocławek z kilku powodów. Po pierwsze to dlatego, że nie opieram się na medialnych artykułach tylko na materiale źródłowym, którym jest protokół z sesji zamieszczony na stronie internetowej. Czasami korzystam z cytowanych w nich wypowiedzi. Po drugie to niewiele tej merytoryki w tej części było. Pan przewodniczący momentami tracił panowanie nad przebiegiem. Po trzecie to momentami można się było poczuć nie jak na naradzie decydentów dotyczącej losu kilkuset milionów złotych naszych pieniędzy ale w maglu, na jarmarku czy konkursie blagierów w Wąchocku.
Sala po remoncie. Spodziewałem się czegoś rzeczywiście nowego. Czegoś charakterystycznego, przystosowanego do roli jaką ma spełniać. A tu nic. Projekt robiła jakaś osoba z Bydgoszczy. Więc nie ma nawet komu podziękować za ten socrealistyczny styl, bo pewnie w Bydgoszczy nie oglądają tej strony.
Ale to nie znaczy, ze nie było niczego interesującego. Informacja o sesji wraz z projektem porządku obrad pojawiła się w Internecie 16 marca. Przypominam, że porządek obrad ustala przewodniczący Rady Miasta ( § 27 i § 35 Statutu Miasta Włocławek ) . Do 30 marca to wystarczający okres aby zapoznali się z nim radni i ewentualne zmiany uzgodnić na Konwencie Rady przed sesją. Sesja rozpoczęła się z wyjątkowym poślizgiem bo dopiero o godzinie 9.18 i tylko po to aby ogłosić 20 minut przerwy. Po przerwie, która trwała do 9.40 PiSprawica z upoważnieniem WWS w osobie radnego Kalinowskiego przystąpiła do ataku na porządek obrad. Głównie chodziło o zdjęcie z porządku obrad punktu 10. dotyczącego uchwały w sprawie emisji obligacji Miasta Włocławek .... Nie wiem czy to jest śmieszne czy żałosne, ze przewodniczący najważniejszej komisji w radzie, komisji budżetu, jest dyletantem ekonomicznym. Chociaż jest szansa, że za kilka miesięcy zmieni podejście do obligacji. Czytałem w mediach, że chodził na korepetycje finansowe do prokuratury a teraz już do sądu. Później podobnego laika rżnął poseł Zbonikowski, który jednak o swoje interesy finansowe potrafi zadbać. Nasuwa się pytanie: na jakiej zasadzie poseł Zbonikowski zabierał glos z mównicy?
Po przystosowanej do obrad sali spodziewałem się lepszego wyposażenia technicznego.
1. Nagłośnienie w tym mikrofony – fatalne.
2. Nie rozwiązano problemu liczenia głosów podczas głosowań. Opis takiego taniego urządzenia do wykonania w ZSE dałem do Urzędu, ale po co coś takiego robić? Przecież mieszkańcy mimo jawności głosowań nie muszą wiedzieć jak głosowali poszczególni radni. Mogli by ich potem nie wybrać! Ale my, mieszkańcy nadal domagamy się takiej informacji, kto jest przeciw rozwojowi miasta i kto jak chce wydawać nasze pieniądze?
3. Oczywiście pozostał jeszcze problem liczydła. Też go nie rozwiązano a jak widzieliśmy jest potrzebne. I to błąd wystąpił w najważniejszym na ten moment głosowaniu. Jak długo to ma się jeszcze powtarzać? Co prawda wśród śmiechu usłyszałem wytłumaczenie za plecami. Jedna z uczennic zasłaniająca transparent powiedziała, że najtrudniej jest liczyć do dwudziestu pięciu. Tego uczyli najdawniej i dlatego najtrudniej jest sobie przypomnieć.