że to dzięki Solidarności taki dobrobyt u emerytów gości.
Cyt...Otóż rano wesoła i szczęśliwa emerytka zapala gaz na kuchence i gotuje duży czajnik (ona jeszcze nazywa go saganem) wody i litr mleka. Wodą zalewa w garnku ryż lub... makaron, zawija w koce i chowa pod poduszki. Częścią wody zalewa w termosach herbatę i kawę, część mleka zjada z chlebem na śniadanie a resztę wlewa do kolejnego termosu. Później już gazu nie używa, bo to koszty.
Dwa razy w tygodniu gotuje sobie "rosół" na tzw. porcjach rosołowych z kurczaków (po 1,79 w pobliskiej masarni), jarzyny do rosołu otrzymuje za darmo w warzywniaku albo wybiera się spacerkiem na plac targowy i tak po południu zbiera porzucone przez sprzedawców nadpsute warzywa, z których można wykroić zdrowe części.
Gotowanie rosołu jest dla niej fanaberią i rozpustą, bo przecież zużywa się gaz, a to kosztuje. Ale lekarka kazała jeść coś gotowanego...
Między śniadaniem a obiadem zjada jabłko, też przyniesione z placu. Obiad z termosu i ryżu spod koca. Popija herbatę z termosu, bez cukru, bo tak zdrowo. Na podwieczorek kawałek obeschniętego ciasta (dostała od sąsiadki) i kilka łyków czegoś co nazywa kawą (łyżeczka kawy rozpuszczalnej zalana w półlitrowym termosie). Kolacja znowu mleczna, z termosu i kawałek chleba z dobrą jak mnie zapewnia margaryną. Wszelkie wędliny, sery, inne dodatki rzekomo jej nie służą i nie lubi.
Lodówka jest wyłączona od lat, wieczorem nie zapala światła (bo koszty), jedynie ten telewizor włącza. Do nikogo nie dzwoni, bo koszty. Nie czyta, bo oczy się znowu popsuły a na nowe okulary jej nie stać. Wieczorem przepłukuje termosy. Po 21.00 kładzie się spać.
Lubi przychodnie, tam można pogadać z ludźmi, dowiedzieć się, gdzie są jakieś darmowe akcje medyczne....
Ukochany kraj,umiłowany kraj,umiłowane są miasta i wioski.... Hahaha tak się emeryt w RP ma. Cierp ciało jak ci się Zachodu chciało i "wolności"-dla złodziejskich gości.