Spełnia się koszmar urzędników w Mysłowicach. Prezydent Edward Lasok zapowiedział, że w pół roku odchudzi o jedną trzecią grupę pracowników zatrudnionych w magistracie i miejskich spółkach.
Z 700 osób z pracą pożegna się łącznie około 230! - To konieczność. Miasto jest w bardzo złej kondycji finansowej, mój poprzednik rozdmuchał administrację do granic możliwości - tłumaczy Lasok. - Żeby dopiąć budżet, musiałem już w grudniu wziąć kredyt.
W 2002 r., tuż przed objęciem rządów przez poprzednika Lasoka, Grzegorza Osyrę, w magistracie pracowało blisko 200 osób. Dziś jest tu 340 urzędników, co kosztuje miasto rocznie ponad 15 mln zł. A to i tak o 1,5 mln zł mniej niż w 2010 r. Wszystkich zatrudnionych w jednostkach budżetowych miasta (poza edukacją i służbą zdrowia) jest około 700. M.in. nadal zatrudniona jest, przebywająca na zwolnieniu lekarskim, sekretarz miasta z zarzutami korupcji, Ewelina M.-D.
Najwięcej w mieście zarabiają prezesi miejskich spółek. - Ich pensje wynoszą nawet po 260 tys. zł rocznie. To ponad dwukrotnie więcej niż zarabia prezydent - mówi Lasok. Po planowanych cięciach płace zmaleją co najmniej o kilkaset tysięcy złotych rocznie.
Przyznaje, że drżeć o swoje posady mogą już dyrektorzy Miejskiego Zarządu Gospodarki Komunalnej, w którym trwa audyt. Zobowiązania zakładu sięgnęły 8 mln zł. Następne w kolejce do kontroli są Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji oraz Miejski Zarząd Dróg. Tu też będą redukcje zatrudnienia i płac. Pod lupę zewnętrznej firmy pod koniec lutego pójdzie sam Urząd Miasta.
Po redukcji etatów prezydent zamierza też przenieść wszystkich urzędników w jedno miejsce.
- Po przeprowadzce ZSP nr 3 do nowej siedziby zwolni się budynek przylegający do UM i zrezygnujemy z wynajmowania pomieszczeń od prywatnych firm - zapowiada. Zredukowana zostanie też liczba wydziałów. Czy UM powróci do pracy w soboty? Być może niektóre wydziały.
A może by tak we Włocławku?