Szanowni Internauci.Piszecie w swoich postach o prezesach Spółdzielni Mieszkaniowych, o zarobkach prezesów, o ich podejściu do zarządzania Spółdzielniami, o towarzystwach wzajemnej adoracji pomiedzy Zarządem a Radą Nadzorczą.
Zatem będę z Wami szczery aż do bólu.
W 1984 roku wygrałem konkurs na zastępcę prezesa d/s technicznych w jednej z włocławskich spółdzielni mieszkaniowych.Nazwijmy ja umownie spółdzielnią "X"
Między innymi z obecnym z-cą pana dyrektora M.Z.D.M.
Zarówno Rada Nadzorcza jak i Zarzą spóldzielni nie przypuszczał,żę "kręci" bat na swó tyłek.
Zarząd Spółdzielni w osobie pana prezesa i jego zastępcy myśleli,że wygladajacy w ich mniemamiu na nierozgranietego
nowy zastępca nie rozezna sie w dokumentach spółdzielni.
Ale szczwany lisek -cykluś który przepracował w owym czasie prawie 18 lat w budownictwie ( cały czas w wykonawstwie) oraz będacy bieglym sądowym d/s budownictwa nie dał wiary sytuacji finansowej spóldzielni.
I zaczął "grzebać" w papierkach (jak ja nienawidzę biurowej "roboty") spółdzielni.
Wyszły na jaw "kwiatki" w postaci firmy "teczki" pana zastępcy,który założył firme "krzak' pracująca na rzecz spółdzielni.Jedna z firm pracujacych na rzecz spółdzielni( wykonujaca roboty budowlane na jednej z budów) zatrudniła jako podwykonawcę właśnie firmę pana zastępcy prezesa.
I tu okazało sie,że na tej budowie wykonywała tylko roboty ziemne czyli wykopy pod fundamenty budynków.
jednorodzinnych.
Nie byłoby nic w tym zdrożnego gdyby cykluś nie przyjżał sie kosztom owych robót.A bylo na co popatrzeć.Wartość robó ziemnych na budynkach (dwa segmenty szeregowców jednorodzinnych) wachały sie w ranicach 16-18 % wartości wykonania obiektów.
I to cyklusia przeraziło bo zazwyczaj koszty te kształtują sie w granicach 7-10 % wartości całego zadania.malo tego firma korzystała ze sprzętu generalnego wykonawcy a czare goryczy przelało to,żę mimo trudności płatnczych spółdzielni-generalny zamiast wziąć zapłatę za wykonane roboty dla siebie polecił spółdzielni w pierwszej mierze wypacenia wałśnie podwykonawcy.
Pózniej doszły "przekręty" ( co za nazewnictwo używane przez cyklusia) dotyczące sprzedaży gruntów należących do spółdzielni ( dotyczy to innej prowadzonej poza Włocławkiem inwestycji mieszkaniowej).
Sprzedawano -z powodów trudności płatniczych spółdzielni- jednemu z wykonawców robót teren.Nie ujęto jednak,że na owym terenie wykonano juz część robót budowlanych związanych z kolejna inwestycją ( były wykonane piwnice oraz parter i część piętra)aby uniknąć kosztó związanych z podatkiem.
Innym problemem były nagrody przyznawane prezesom tak jakby spóldzielnia byłą zakładem wytwórczym majacym zyski z produkcji.
A pzreciaż były to pieniadze pochodzące ze składek czlonkó spóldzielni.
I tu cykluś sie wkurzył.Zwołano walne zgromadzenie,odwołano radę nadzorczą oraz prezesów.
A cykluś zdegustowanytym wszystkim złożył rezygnację-zresztą nie przyjętą przez nową radę nadzorczą.
Cóż było robić.napisać prośbę o zwolnienie i podziękowąc. Podanie odrzucono więc cykluś dał drapaka nie stawiając się do pracy.
Aby póżniej w Gazecie Kujawskiej przeczytac artykuł pisany przez pania redaktor (koleżankę ze szkoły podstawowej
a zatytułowany "Gdize jest Prezes spółdzielni"
I to by było na tyle w temacie -Spółdzielnie Mieszkaniowe"
Nigdy więcej prezesowania.