Polityka i demokracja to pewnego rodzaju spór
Dlaczego PiS nie chce wydłużenia wieku emerytalnego i czemu działacze partii tak aktywnie przypominają o katastrofie pod Smoleńskiem? Z Łukaszem Zbonikowskim, posłem Prawa Sprawiedliwości, rozmawiamy o tematach, które wciąż pojawiają się w mediach i budzą wiele kontrowersji.
Zacznijmy od sprawy wyborów szefa okręgu toruńsko-włoclawskiego, które według wielu uczestników i obserwatorów nie zostały przeprowadzone tak jak powinny.
Łukasz Zbonikowski: Zostały namierzone pewne nieprawidłowości podczas zjazdu. Kilkanaście osób nieuprawnionych pobrało karty do głosowania, co ewidentnie wypaczyło wynik wyborów. W zeszły czwartek obyło się posiedzenie komitetu politycznego, który zajął się wniesionymi uwagami i postanowiono powołać trzyosobową komisję, która ma dokładnie zbadać tę sprawę i ewentualnie powtórzyć zjazd.
Pan nie był kandydatem na szefa struktur.
Ł. Z.: Zgodnie z naszym statutem, podczas kolejnych zjazdów, jest tylko jeden kandydat wskazany przez prezesa partii. A Jarosław Kaczyński tym razemwskazał na Zbigniewa Girzyńskiego, który mógł uzyskać poparcie lub nie. Dlatego podkreślam, że nie było rywalizacji między nami, bo takiej być nie mogło. Ja byłem odpowiedzialny za wyłapywanie pewnych nieprawidłowości. Najważniejsze jest to, żeby wewnętrzne drobiazgi nie przysłoniły tego, co najważniejsze czyli tego, co mamy do zaoferowania obywatelom, o jakie rzeczy toczy się bój w polityce centralnej i lokalnej. A sytuacja nie jest dobra – brak pracy, brak środków finansowych na życie, lekarstwa.
Jedną ze spraw, która wywołuje mnóstwo kontrowersji jest wydłużenie wieku emerytalnego do 67 roku życia. Prawo i Sprawiedliwość nie zgadza się na taką zmianę.
Ł. Z.:Uważamy, że nie jest godne, aby Polakom, którzy tak wiele lat pracują, nie oferuje się nic w zamian, a jedynie wydłuża czas oczekiwania na małe, skromne emerytury. Mamy ogromne bezrobocie, ponad 50% młodych ludzi kończących studia czy szkoły pogimnazjalne nie ma pracy. Wydłużając wiek emerytalny nie umożliwiamy młodym zdobywania zatrudnienia. Oni coraz częściej decydują się na wyjazd z kraju, a przecież są najzdrowszą, najbardziej perspektywiczną tkanką społeczeństwa.
Kolejna spraw to porównywanie polskiego społeczeństwa do zachodniego, gdzie także rozpoczyna się proces wydłużenia wieku emerytalnego. Ale już nikt nie dopowiada, że przeciętny Niemiec żyje o 8 lat dłużej niż Polak. Komfort życia, opieki medycznej, atmosfera w pracy, respektowanie praw pracowniczych jest u naszych zachodnich sąsiadów na zupełnie innym poziomie niż u nas.
Wydłużenie wieku o dwa lata nie zapobiegnie katastrofie demograficznej, o której przez ostatnie 5 lat nikt nie myśli. I to jest prawdziwy problem, bo powinniśmy prowadzić prawdziwą politykę prorodzinną, zachęcać i tworzyć warunki do rozwoju rodzin. A są propozycję, aby zlikwidować ulgę prorodzinną. Wiem, że nie jest to główna zachęta, aby zdecydować się na dziecko, ale zawsze coś.
Jeśli coś w emeryturach trzeba poprawić, to przyjąć model węgierski czyli dać Polakom wybór, czy chcą funkcjonować w spekulacyjnym systemie OFE czy w ZUS-ie. Niestety większość z nas nie miała wyboru, kilka instytucji finansowych nieźle na tym zarobiło, ale składki przeciętnego Polaka zostały zmarnowane.
Kolejną sprawą, której bacznie przygląda się PiS, to katastrofa pod Smoleńskiem. Przy całym szacunku dla osób, które zginęły, duża część Polaków ma po prostu dość tych niekończących się kłótni, podejrzeń i teorii spiskowych. Chcemy poznać prawdę o tragedii, ale pańska formacja domaga się tego w dość agresywny sposób.
Ł. Z.: Nie dziwię się opiniom społecznym, zwłaszcza, że partii rządzącej od kilku lat zależy, aby ten temat zniknął, aby ludzie poczuli się zmęczeni i nie chcieli poznać prawdy i tego co się stało. A stała się rzecz straszna, nie tylko w wymiarze ludzkim, ale także państwowym. Natomiast polski rząd wykonuje jakieś dziwne ruchy: rozwiązanie przyczyn tej tragedii pozostawia się Rosji, państwu, które słynie z tego, że nie jest przyjazne wobec sąsiadów, a wrogów władzy ściga nawetw Wielkiej Brytanii i zabija przy pomocy materiałów radioaktywnych. Rosjanie już po kilku miesiącach opublikowali dokumenty o pijanych generałach, naciskach, o „kozakach” w samolotach, którzy mimo wszystko chcieli wylądować. Badania różnych ekspertów wykazały, że to nie jest prawda. Ale rosyjska propaganda poszła w świat, a polski rząd przyglądał się temu właściwie bezczynnie.
Od tych złych decyzji, żeby powierzyć śledztwo Rosjanom, minęły dwa lata. Jeżeli władze państwa będą chciały ten temat zamieść pod dywan, to nie wyciągniemy także odpowiednich wniosków, aby w przyszłości uniknąć takich tragedii. W świat poszedł sygnał, że zginęli Polacy, a państwo nie reaguje. To jest przerażające. I dlatego Prawo i Sprawiedliwość jest jedyną siłą, która zwraca na to uwagę. Nie robiliśmy „zadymy” w pierwszych dniach po dramacie, nie wydawaliśmy sądów. Coraz głośniej krzyczymy po dwóch latach badań, wyjaśnień, obalania różnych kłamstw i mitów, jak chociażby tego związanego z brzozą, która miała dwadzieścia parę metrów wysokości, a samolot leciał na wysokości 100 metrów. To jak mógł ściąć tę brzozę? Nic więc dziwnego, że widząc tę niewytłumaczalną bierność rządu polskiego, nie jesteśmy cicho. Jeśli się nie chce o tym mówić na sali obrad, to robimy to na ulicy. Proszę tego nie odbierać jako krzyku niepotrzebnego, tylko jako korzystanie z naszych praw obywatelskich w sytuacji, kiedy zawodzi państwo.
Głośno także mówicie o tym, że w miastach powinny powstawać miejsca poświęcone ofiarom katastrofy. We Włocławku znajduje się tablica upamiętniająca tych, co zginęli. Po co jeszcze ulica czy skwer?
Ł. Z.: Uważam, że tragedia, jaka wydarzyła się 10 kwietnia 2010 roku to niezwykle ważne, a zarazem tragiczne wydarzenie, które wpisuje się w historię Polski. Ci ludzie zginęli na służbie, na posterunku. Należy uwiecznić ich pamięć, chociażby biorąc pod uwagę to, co za życia zrobili. Dorobek Lecha Kaczyńskiego będzie coraz bardziej doceniany, bo był liderem Europy Wschodniej, który wzmocnił pozycję Polski.
Lokalne struktury PiS nie robią żadnych gwałtownych ruchów i nie chcą nic forsować na siłę, ponieważ nikt z nas nie chciałby, żebyśmy nad zmarłymiszarpali się czy – warto – nie warto. Jest tablica na murach katedry ale uważam ze powinien być również jakiś ślad miejski, świecki. Dlatego myślę, że nazwanie skweru przy Zielonym Rynku miejscem Pamięci Ofiar Katastrofy Smoleńskiej to dobry pomysł, taki, który uda się zrealizować ponad politycznymi podziałami i które nie rodzi żadnych kosztów.Mamy tu ogromne wsparcie księdza biskupa Meringa i proszę mi wierzyć, że mądrość kościoła jest wielowiekowa, ma wyczucie, które wydarzenia państwowe zasługują na mocniejsze zaakcentowanie. A aprobata władz miasta – prezydenta i rady – byłby dla nich ogromnym plusem. Jednak na razie nie stać ich na taki gest. Szkoda, bo podczas obchodów pierwszej rocznicy, takie porozumienie przebiegło bez żadnych konfliktów – prezydent sfinansował powstanie tablicy upamiętniającej osoby poległe w katastrofie.
Nie chcecie „szarpania się”, kłótni i emocjonalnych wystąpień, ale nie sposób nie zauważyć, że coraz częściej dyskusja polityczna staje się agresywna.
Ł.Z.: To racja, że coraz więcej agresji pojawia się zarówno w Parlamencie, jak i samorządzie. Niestety, wielu polityków, chcąc „zaistnieć” w mediach stosuje dosadne słownictwo bądź niekonwencjonalne zachowania. Typowym przykładem jest Ruch Palikota, który zajmuje się promowaniem używek i nagłaśnianiem kontrowersyjnych pomysłów, przez co zyskał spore poparcie społeczne. Ponadto są i inne „strony medalu”. Media też wola pokazywać zachowania niecodzienne, nawet a może zwłaszcza wtedy jak przekraczają granice dobrego smaku. No i pamiętajmy jakie społeczeństwo tacy politycy ktoś ich wybiera komuś się podobają takie a nie inne zachowania.
Z drugiej strony uważam, że troszeczkę kłótni, zarówno w ławach sejmowych, jak i na salach obrad radnych, musi być. Polityka i demokracjato pewnego rodzaju spór. Kiedyś „dyskutowano” na pięści, dziś są miejsca, w których prowadzi się te spory. I tego jesteśmy świadkami. Gorzej, że wielu polityków i formacji, goniąc za tanim poklaskiem, przekracza granice dobrego smaku. Po prostu nie głosujmy na tych, którzy są szaleńcami, bo to nie jest dobra droga do rozwiązywania problemów i poprawy sytuacji w Polsce.