Anwil Włocławek on tour, czyli jedziemy do Gdyni…
Na ten mecz czeka wiele osób, które kibicują koszykówce na najwyższym poziomie. Mecz, w którym zmierzą się drużyny wzbudzające wielkie emocje na trybunach i poza nimi. Mecz, którego stawką jest pierwsze miejsce w tabeli Polskiej Ligi Koszykówki.
Asseco Prokom Gdynia to zespół kompletny na każdej pozycji, który dzięki pieniądzom Ryszarda Krauze ma w ostatnich latach monopol na złoty medal PLK. W obecnym sezonie żadnej drużynie nie udało się jeszcze pokonać Prokomu, który z kompletem punktów lideruje koszykarskiej ekstraklasie. Gdynianie są w wyśmienitej formie, co potwierdzili w Eurolidze pokonując wielki Real Madryt. Trener Tomas Pacesas ma świetny, a co najważniejsze, szeroki skład do dyspozycji. Qyntel Woods – jak wielu twierdzi, ten człowiek potrafi wszystko, David Logan - gracz niechciany przed laty we Włocławku, obecnie gwiazda na europejska skalę, Ronald Buurell - człowiek od „czarnej roboty”, Pape Sow środkowy o niebanalnych umiejętnościach, Daniel Ewing i nowo pozyskany Lorinza Harringotn na rozegraniu oraz zawsze solidni Polacy: Hrycaniuk, Szczotka i Seweryn. Zespół z trójmiasta ma wiele indywidualności, lecz czy wystarczy to na zgraną ekipę Anwilu Włocławek?
Anwil, prowadzony przez Krzysztofa Szubargę i coraz lepszego Dru Joyce'a, w tym sezonie spisuje się znakomicie. Bilans 10-1 to jeden z najlepszych początków sezonu w historii klubu ze stolicy Kujaw. Włocławianie są w świetnej formie i jeżeli zagrają na 100% swoich możliwości powinni poradzić sobie z Asseco. Prosząc kogokolwiek z ekspertów o wskazanie faworyta, każdy bez wątpienia wskaże na Prokom, tym bardziej, że mecz jest w Gdyni. A przecież w żadnym elemencie koszykarskiego rzemiosła włocławianie nie ustępują rywalom, ba znacznie ich przewyższają np. w grze zespołowej.
Nie ważne są analizy statystyk, bo w tym meczu one się nie liczą, w tym meczu będzie liczyła się głównie obrona, dyspozycja rzutowa i boiskowe cwaniactwo liderów.
Na koniec dwie sentencje jedna z transparentu kibiców Anwilu „Pieniądze nie grają” i okrzyk, który mieliśmy okazję usłyszeć podczas zeszłorocznych półfinałów: „Jeśli wiara czyni cuda, my wierzymy, że się uda”. Źródło: Rafał Algierowicz