Pogoda w sobotę nie rozpieszczała nie tylko kibiców, ale również kierowców i organizatorów imprezy. Porywisty wiatr dał się we znaki przede wszystkim kibicom, jednak deszcz, który rozpadała się na samym początku kwalifikacji, ewidentnie wpłynął na wyniki. Najbardziej pokrzywdzonym z zespołu Valvoline PUZ Drift Team wydawał się być Krzysztof Romanowski, który ostatecznie zajął 39. lokatę, kończąc tym samym zawody już w pierwszym dniu zawodów.

- Cóż taki jest motorsport. Sędziowie mieli wyjątkowo trudne zadanie. Padać zaczęło akurat na moich przejazdach, przez co punktowanie mogło być nieco zakłamane. Osobiście wydawało mi się, że ostatni przejazd na mokrym był ok, jak na panujące warunki, jednak takie odczucia ma wielu kierowców. W drifcie potrzeba czasem szczęścia – skwitował wyniki popularny Roman.
Jak się  okazało, nie zawiedli inni członkowie zespołu, w szczególności Grzegorz Hypki, którzy zarówno w kwalifikacjach DMP, jak i EEDC, zajął pierwsze miejsce. Po tak dobrych wynikach kwalifikacji, zawodnicy z podtoruńskiego Lubicza, przystąpili do walki w finałowej rundzie EEDC.

Niestety dość szybko, bo już w TOP8 odpadł Marcin Mospinek, któremu w ferworze walki, współpracy odmówiła skrzynia biegów.

– Nie wszedł prawidłowy bieg, co tu dużo mówić… - nie chciał więcej komentować przejazdu Mospin.
Więcej powodów do radości mieli za to Grzegorz Hypki i Marcin Skwierczyński, którzy spotkali się w bratobójczym półfinale. Ten ostatni awansował do ścisłego finału, ten drugi musiał zadowolić się walką o trzecią lokatę. Obydwaj przedstawiciele Valvoline PU Z Drift Team wygrali swoje pojedynki i zajęli pierwsze oraz trzecie miejsce w finałach EEDC.

- Jechało mi się dzisiaj niesamowicie. Nie wiem co we mnie wstąpiło, wiem, że po drugim niekoniecznie udanym sezonie, niewiele osób jeszcze we mnie wierzyło. Tutaj jednak pokazałem, że potrafię jeździć i nawet samochodem zastępczym zespołu, wygrywać z najlepszymi – nie ukrywał swojej radości Marcin Skwierczyński.
Finał DMP był wyjątkowo ważny dla Marcina Mospinka, który przed zawodami zajmował drugą pozycję w klasyfikacji generalnej. Niestety, decyzją sędziów był on gorszy w pojedynku TOP16 z Bartoszem Stolarskim i musiał przedwcześnie zapomnieć o wywalczeniu swojego pierwszego tytułu Mistrzowskiego. Honoru Valvoline PUZ Drift Team udanie bronił Grzegorz Hypki, który zanotował wyraźną zwyżkę formy na koniec roku. Hypki przegrał tylko w finale i zajął ostatecznie drugie miejsce.

- Trudno coś powiedzieć po takich zawodach. Cieszy świetny wynik Marcina Skwierczyńskiego, bardzo cieszy powrót do formy Grześka Hypkiego. Trzeci raz z rzędu wygrywamy kwalifikacje DMP i brakuje nam kropki nad „i” w samych zawodach. Marcin Mospinek też ma prawo się cieszyć – po dwóch sezonach zakończonych na czwartym miejscu, w końcu zdobył tytuł drugiego wicemistrza. Zespołowo straciliśmy tytuł Mistrza Polski, jesteśmy już tylko wicemistrzami. W rozbiciu na poszczególne rundy, ten sezon był naszym najlepszym w historii, nigdy nie zdobyliśmy tylu pucharów. Podczas każdych zawodów nasi kierowcy stawali na podium. Mimo to nie udało się. By wygrać Mistrzostwa, trzeba było być zawsze o jedną lokatę wyżej. Niestety choć sukcesy były, ja nie jestem zadowolony z końcowego wyniku, bo naszym celem było zdobycie podwójnego mistrzostwa. W tym roku budowaliśmy i wjeżdżaliśmy się w nowe samochody, przyszły rok będzie nasz – zapewnił manager Valvoline PUZ Drift Team, Krzysztof Jędrzejewski.