Czy oni muszą tak chlapać?
Poruszanie się pieszo podczas deszczowej pogody w naszym mieście to katorga. Kałuże ciągnące się przez kilkanaście metrów w bezpośredniej bliskości chodnika to duże utrudnienie dla mieszkańców.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Pierwsza to na pewno opłakana kondycja włocławskich dróg. Nie ma tu znaczenia czy jest to krajowa „jedynka” czy też wąska, osiedlowa uliczka, stan obu jest bardzo podobny. Nie dość bowiem, że są strasznie dziurawe, w szczególności przy krawędziach, to jeszcze studzienki odprowadzające wodę (jeżeli w ogóle takowe są) nie dają rady nawet przy stosunkowo niedużych opadach. Do tego dochodzą koleiny, coraz głębsze i coraz bardziej wypełnione wodą. Stanowi to duży dyskomfort dla pieszych, którzy nie dość, że muszą kluczyć slalomem pomiędzy kałużami na chodniku to jeszcze zmuszeni są obserwować ulice i unikać potencjalnej kąpieli. Niektóre kałuże bowiem to giganty o powierzchni kilkunastu metrów kwadratowych. Dodatkowo zimą roztopiona breja zalegająca na ulicach, podjazdach i parkingach jest rozchlapywana dookoła na bogu ducha winnych ludzi. Rzadko udaje się też przy większym deszczu czy roztopach przejść przez ulicę przejściem dla pieszych, przeważnie bowiem te miejsca są kompletnie zalane po obu stronach drogi i wejście na pasy graniczy z cudem, o ile oczywiście odważymy się podejść. Nie da się w tym miejscu oczywiście nie wspomnieć o przystankach autobusowych. Tu ryzyko przypadkowej kąpieli zwiększa się kilkakrotnie. Pasażerowie podczas oczekiwania na autobus powinni zachować odpowiednią odległość od szosy oraz uważać na rozpędzony autobus komunikacji miejskiej. Prawie każdy z nas został kiedyś ochlapany i wie, że taka „przygoda” do najprzyjemniejszych nie należy.
Kolejna sprawa to kierowcy. Niektórzy chlapią nas zupełnie nieświadomie, nie zdając sobie sprawy z tego co się dookoła dzieje (tu dominują kierowcy ciężarówek). Staruszki śpieszące do domów, dzieci idące do szkół, wszystko im jedno. Kompletnie nie zwracają uwagi na pieszych na chodniku czy na „zebrze”, z impetem wjeżdżając w potężne kałuże i wzbijając w powietrze fontanny brudnej wody. Są również tacy, którzy robią to celowo z jakąś dziką satysfakcją, ale to akurat należy pozostawić bez komentarza.
Należy tu jednak wspomnieć i o tej, coraz większej w ostatnich latach liczbie kierowców kulturalnych, potrafiących zachować się na drodze w mieście. Ci traktują pieszych jako pełnoprawnych uczestników ruchu i zwracają uwagę na sytuacje dookoła a nawet zwalniają przy większej wodzie.
Trzeba też zwrócić uwagę na to, że kierowca nie zawsze zdąży zareagować. Słabsza widoczność podczas opadów, zalegające na szosie kałuże, to wszystko znacznie pogarsza warunki jazdy. Zbyt gwałtowna reakcja mogłaby przynieść zupełnie odwrotny skutek, czy nawet spowodować zagrożenie bezpieczeństwa ruchu.
Fatalny stan dróg i chodników powoduje, iż niezbyt przyjemnie jest poruszać się po Włocławku. Gdy do tego dołożymy niesprzyjającą aurę plus zimową opieszałość służb odpowiedzialnych za porządek na drodze, poruszanie się po mieście jest bardzo utrudnione. Wbrew pozorom jest to uciążliwy problem nie tylko dla nie posiadających własnego auta mieszkańców. Nie wszędzie da się bowiem wjechać samochodem, a prędzej czy później i tak będzie trzeba z niego wysiąść, a wtedy albo krok w kałużę, albo błoto w twarz…
(empe)
Zdjęcia do artykułu: