Przypomnijmy, że na konferencji SLD zwołanej tydzień temu Krzysztof Kukucki zaprosił posła Łukasza Zbonikowskiego do wspólnej dyskusji dotyczącej spraw Włocławka i nie tylko.
W przesłanym liście czytamy:
Ponieważ za pośrednictwem mediów pan Krzysztof Kukucki – pracownik MPEC kierował pod moim adresem różnego rodzaju apele i oskarżenia, również tą drogą postanowiłem udzielić odpowiedzi.
Szanowny Panie Kukucki!
Jesteśmy z różnych środowisk politycznych, mamy odmienne poglądy, różnimy się. Nie wiem, czy Pan wie, ale można się różnić pięknie i godnie. Przykro mi, że Pan z tego rezygnuje. Naszemu miastu potrzebni są młodzi i aktywni ludzie w różnych organizacjach politycznych. W tym kontekście pokładałem w Panu sporo nadziei. Mógł Pan być nową, odmłodzoną lewicą – zawsze to lepsze od tej starej wersji. Nawet, jeśli Pan nie ma predyspozycji by być osobą publiczną, to nadrabiał Pan zapalczywością i ogromną chęcią bycia w centrum wydarzeń. Niestety, nie sprostał Pan zadaniu, poszedł na skróty i dał się kupić „starym wyjadaczom”.
Kolejne Pańskie konferencje utwierdzają mnie niestety w smutnym przeświadczeniu: Krzysztof Kukucki zrezygnował z dążenia do miana nowoczesnego polityka XXI wieku, reprezentującego interesy mieszkańców Włocławka, na rzecz służalczego reprezentowania interesów swego mocodawcy, Andrzeja Pałuckiego. Zapewne w tę zależność wplątał się, podejmując pracę dla Urzędu Miasta, a później w Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej we Włocławku. W ten oto sposób uzależnił się całkowicie od woli Andrzeja Pałuckiego, który w dowolnym momencie może pozbawić go pracy. Aktywność pana Kukuckiego skierowana została wyłącznie na desperacką obronę kogoś, kogo nie da się obronić – urzędującego prezydenta.
Z tych właśnie powodów jest Pan pod ogromną presją psychiczną i dlatego pewnie wydaje się Panu, że może udzielać aktów miłosierdzia. Proszę z tym ostrożnie, to pierwszy krok do poważnych chorób! Wbrew temu, co Pan mówi, doskonale Pan wie, że jestem zawsze gotowy do dyskusji na temat miasta, ale z osobami decyzyjnymi, tymi, które mogą coś do tej dyskusji wnieść. Pan sam się z niej wyeliminował, stawiając się na pozycji klakiera swego mocodawcy. Stratą czasu jest więc rozmowa z pośrednikami czy najemnikami. Jeśli szczerze Pan chce dyskusji o Włocławku, niech Pan użyje swych wpływów w SLD i namówi swego szefa Andrzeja Pałuckiego, by nie tchórzył tylko podjął tę dyskusję bezpośrednio ze mną.
A Pan niech się zdecyduje: albo zajmie się na poważnie swą pracą zawodową, aby włocławianie otrzymywali jak najtańszym kosztem ciepło do swoich mieszkań i wreszcie zakończyła się seria podwyżek opłat, albo zajmie się polityką, lecz nie po to, by ratować „twarz” Pałuckiemu, tylko by rozwiązać choć jeden z problemów mieszkańców Włocławka.
Panie Krzysztofie, z własnego koniunkturalnego wyboru stracił Pan polityczną osobowość i podmiotowość. Dlatego partnerem do dyskusji o Włocławku jest dla mnie włodarz miasta, a nie szef marketingu miejskiej spółki, który nie sprawuje żadnej funkcji publicznej. Musi więc Pan zrozumieć, że w tej sytuacji Pańskie apele, by traktować Pana poważnie i zacząć z Panem dyskutować, narażają Pana na śmieszność. Liczę, że zrozumie Pan moją obszerną wypowiedź i że to wystarczy, gdyż nie zamierzam już więcej reagować na Pańskie obraźliwe zaczepki, tym bardziej, że stały się one ostatnio monotematyczne.
Z poważaniem
Łukasz Zbonikowski