Tajemniczy „pulpit z guziczkami” na stole prezydialnym
Małe, choć kosztowne urządzenie ze światełkami, wzbudziło zainteresowanie radnych opozycji, którzy długo i wytrwale pytali do czego służy i za ile zostało kupione. Okazuje się, że „pulpit z guziczkami” ma między innymi pomagać przewodniczącemu rady w sprawnym prowadzeniu obrad. Urządzenie kosztowało 1260 złotych.
Pulpitem z „guziczkami” zainteresował się radny Sławomir Bieńkowski i wytrwale pytał przewodniczącego o przeznaczenie urządzenia, jego koszt i na czyje polecenie pojawiło się na stole prezydialnym. Rok temu wnioskowaliśmy o kupno systemu do liczenia głosów i na to pieniędzy nie było. A na tajemnicze urządzenie się znalazły – mówił radny. Identyczną opinię wygłosił Jarosław Chmielewski, przewodniczący klubu PiS. Po raz kolejny jesteśmy zaskakiwani przez pana przewodniczącego. Postulowaliśmy o system, który pokazywał, jak kto głosował, żeby mieszkańcy mogli to sprawdzić. Za to przewodniczący lub ktoś wyżej podjął decyzję o kupnie urządzenia, które będzie wyłączało nam głos, kiedy będziemy mówić o Włocławku czy krytykować działanie prezydenta miasta i jego ekipy. To wszystko nie zmierza w dobrym kierunku - mówi radny.
Stanisław Wawrzonkoski stwierdził, że pulpit „służy do sprawnego prowadzenia obrad” i nie wie, ile kosztuje, bo nie interesował się tą sprawą. Patrząc na to urządzenie, sądzę, że koszty były minimalne – stwierdził przewodniczący RM podczas rozmowy z mediami. W sytuacjach bardzo skrajnych i wyjątkowych, podczas nieposłuszeństwa radnych, będzie to narzędzie do obierania im głosu. Dziś to urządzenie widzę po raz pierwszy, a zostało zakupione na moje życzenie.
Nic dziwnego w pojawieniu się urządzenia na życzenie nie widzi za to Krzysztof Kukucki z klubu SLD. Od roku obserwujemy pewną niesubordynację ze strony szefa jednego z opozycyjnych klubów. Gdyby radny potrafił się zachować, prawdopodobnie kupno tego sprzętu byłoby zbędne – mówi przewodniczący komisji budżetowej. Wierzę, że ta osoba poczuje się na tyle odpowiedzialna, że z własnych środków pokryje kupno urządzenia.
Jak się okazuje, koszt pulpitu nie był jednak taki mały, bo urządzenie kosztowało 1260 złotych. Pieniądze pochodzą z budżetu miasta, a dzięki sprzętowi media mogą bezpośrednio pobierać dźwięk, bo do tej pory były z tym kłopoty – dodaje Monika Budzeniusz, rzecznik prasowy prezydenta.
O cenie urządzenia radni dowiedzieli się w ostatniej minucie trwania sesji. Powiedział o tym przewodniczący RM. Tyle, że sala obrad świeciła już pustkami, bo rajcowie – przede wszystkim z klubu SLD – opuścili sesję tuż przed interpelacjami.