Komuś przeszkadza, że tu mieszkamy
Pech czy działanie umyślne? Na początku roku kamienica przy ulicy Stodólnej 6 paliła się dwukrotnie. 13 września ogień ponownie pojawił się w tym miejscu - tym razem spaliło się poddasze oficyny znajdującej się za kamienicą główną. Mieszkańcy twierdzą, że nie wierzą w przypadkową przyczynę pożaru.
Czwartek, około godziny 20.00.
Zauważyłem, że pali sie dach narożnik dachu, więc zacząłem krzyczeć, żeby ludzie uciekali. Wybiegali w tym, co akurat mieli na sobie. Zdążyliśmy wynieść część ubrań. Na szczęście nikomu nic się nie stało i nie spłonęły nasze mieszkania opowiada jeden z lokatorówStraż pożarna przez dwie godziny prowadziła akcję gaśniczą.
Na miejscu pojawiło się 8 samochodów z 21 strażakami. Zniszczenia są o wiele mniejsze, niż w dwóch poprzednich pożarach, ponieważ ogień został szybko zauważony mówi kapitan Dariusz Politowski, rzecznik prasowy KM PSP we Włocławku. Spaleniu uległo poddasze, straty oszacowano na około 50 tysięcy złotych. Przyczyna pożaru nie jest znana.A lokatorzy podejrzewają podpalenie.
Pani, to tak wyglądało, jakby ktoś butelkę z benzyną rzucił na dach. Bo od czego mógł się dach zapalić? Od iskry? Przecież przez dwa dni deszcz padał, a poza tym nigdy nie widziałem, żeby pożar zaczynał się na dachu twierdzi mieszkaniec oficynyNie mogą tam mieszkać, nie mogą zburzyć - Przeczytaj również artykuł o poprzednim pożarze kamienicy przy ulicy StodólnejPierwszy pożar, w wyniku którego zniszczona została kamienica przy Stodólnej 6, wybuchł 18 lutego. Drugi - a było to podpalenie - 13 marca. Już wówczas chodziły słuchy, że to celowe działanie. Teraz mieszkańcy mówią głośno, choć anonimowo:
Komuś przeszkadza, że tu mieszkamy. Zniszczone budynki, ruina grożąca zawaleniem, stajenki - chciałaby pani mieć taki widok z okien? Teren można by było wykorzystać na przykład na parkingi twierdzą. Opowiadają także o propozycjach kupna ziemi.
Za grosze mam sprzedać? Harowałem jak wół, żeby kupić tu mieszkanie. A za to, co proponują, to nawet działki rekreacyjnej nie kupię mówi jeden z mężczyznInny, mieszkających po sąsiedzku, pokazuje mi ręce pokiereszowane podczas akcji ratunkowej.
Pomagałem koledze. Waliłem w drzwi, wybijałem szyby, kazałem pozakręcać butle z gazem i wynieść na zewnątrz budynku. A panią zapraszam do siebie za miesiąc. Wtedy moje mieszkanie spalą mówi i też przekonuje, że komuś zależy na działkach. Tych budynków już nikt nie odbuduje... A teren atrakcyjny, tyle że bez ludziKilka godzin wcześniej, w małej kamienicy przy pobliskiej ulicy Żytniej, też wybuchł pożar. Straż Pożarna ustaliła, że było to podpalenie. Budynek miał być pustostanem, ale jeszcze do czwartku, mieszkała tam pewna kobieta. Od trzech lat zajmowała lokal na I piętrze.
Dostałam umowę, zameldowanie na stałe. Pomalowałam, umeblowałam, kwiatki w oknach postawiłam. Było dobrze do czasu, dopóki lokatorzy z dołu nie zaczęli się starać o inne mieszkanie. Pisali, że grzyb, wilgoć, przyszła komisja, pooglądali, przysłali inspektora budowlanego. Okazało się, że budynek jest do rozbiórki. Właścicielka założyła sprawę do sądu, a ten wydał nakaz eksmisji. Ale gdzie ja miałam się podziać? Straszono mnie, szykanowano. Dwa razy miałam wszystko w domu zasypane popiołem. Wezwałam policjantów, a ci orzekli, że ktoś musiał mieć klucz, bo nie było śladów włamania. Kto to zrobił, nie wiem, mogę tylko podejrzewać twierdzi kobietaNa lokal zastępczy pod Włocławkiem nie chciała się zgodzić. Teraz będzie zmuszona szukać noclegu u znajomych, bo 13 września ktoś podłożył ogień i całkowicie spaliły się schody prowadzące na I piętro.
Przeszkadzało komuś, że tu mieszkałam, to podłożył ogień. Nawet nie mam jak wejść i zobaczyć, czy coś nadaje się do użytku mówi lokatorka pokazując spalone resztki drzwi i schodów