Ofiarę pomógł zidentyfikować zegarek i DNA
Sprawa miała początek w roku 2010, kiedy to włocławscy policjanci zostali zawiadomieni o zaginionym 62-latku. Mimo usilnych poszukiwań mężczyzny nie odnaleziono. Dopiero w maju 2011 roku ktoś natknął się na zwłoki, przy których był między innymi zegarek.
Poszukiwanie osób zaginionych wielokrotnie trwa przez długie lata. Czasami kończą się one pomyślnie, czasami niestety okazuje się, że poszukiwani już nie żyją. W 2010 roku włocławscy policjanci zostali powiadomieni o zaginięciu 62-letniego wówczas mężczyzny, mieszkańca jednej z podwłocławskich miejscowości. Zawiadomienie złożył gospodarz, u którego mężczyzna od kilkudziesięciu lat mieszkał i pracował. Wiele miesięcy poszukiwań nie dały jednak pozytywnego rezultatu.
W maju 2011r. włocławska komenda, podobnie jak inne ościenne, otrzymały informację o znalezieniu niezidentyfikowanych zwłok na terenie podlegającym komisariatowi policji w Lubiczu. Z informacji wynikało, że przy zwłokach odnaleziono m.in. zegarek. To właśnie on stał się przyczynkiem do typowania przez włocławskich mundurowych, że znalezione zwłoki należą do poszukiwanego przez nas mężczyzny.
Okazanie rzeczy osobistych, szczególnie zegarka, przesłuchanie świadków, spowodowało, że stało się już bardzo prawdopodobne, że to poszukiwany przez policjantów zaginiony. Jak ustalili mundurowi zegarek był charakterystyczny, został podarowany mężczyźnie przez gospodarzy wiele lat temu.
To jednak nie mogło stać się powodem do 100-procentowej pewności co do tożsamości denata. Policjanci z Lubicza pobrali materiał porównawczy od członka rodziny mężczyzny. Dopiero jego analiza w Zakładzie Genetyki Molekularnej i Sądowej UMK w Bydgoszczy pozwoliła na potwierdzenie danych mężczyzny.