Orzecznictwo ZUS znalazło się pod lupą
Organy orzekające o prawie do renty lub różnego rodzaju ulg popełniają niekiedy błędy, bo nie zawsze przestrzegają standardów i procedur - twierdzi Najwyższa Izba Kontroli.
Przeprowadzona w 1997r. reforma, dzięki której wyodrębniono dwa systemy orzecznicze - lekarski ZUS dla celów rentowych oraz orzekania o niepełnosprawności - nie przyczyniła się do zwiększenia roli rehabilitacji leczniczej i zawodowej. A to właśnie rehabilitacja ma kluczową rolę w powrocie chorych i poszkodowanych do pracy. Działania rehabilitacyjne powinny być podejmowane jak najwcześniej, aby zmniejszyć liczbę osób zagrożonych niezdolnością do pracy i zredukować nakłady na późniejsze świadczenia rentowe. A te są niemałe - rocznie ponad 18 mld zł jest wypłacanych tylko na świadczenia rentowe.
W ocenie Najwyższej Izby kontroli zbieżność zadań wykonywanych w obu systemach orzekania uzasadnia potrzebę ich zintegrowania. Tym bardziej, że posługują się one podobnymi kryteriami wobec wnioskodawców - oceną naruszenia sprawności oraz zdolnością lub brakiem zdolności do wykonywania pracy. Ich połączenie wyeliminowałoby m.in. konieczność uczestniczenia rencistów w kolejnym postępowaniu administracyjnym w celu uzyskania niektórych uprawnień i ulg przysługujących osobie niepełnosprawnej.
Oddziały ZUS w minimalnym stopniu (niecały 1 procent) korzystały w sprawach rentowych z uprawnień do orzekania o celowości przekwalifikowania zawodowego. I to pomimo tego, że ponad 30 proc. osób występujących o świadczenie rentowe nie przekroczyło 50. roku życia. W niewielkim zakresie następowało przekwalifikowanie osób otrzymujących rentę szkoleniową (ok. 15 proc.). Powód? Brak pieniędzy na szkolenia i kursy, a także brak determinacji osób korzystających z renty szkoleniowej. Zdaniem NIK współpraca ZUS z urzędami pracy (organizatorami szkoleń) nie przynosiła pożądanych efektów. Brak możliwości korzystania z rehabilitacji zawodowej sprawiał, że zapisy ustawy o rencie szkoleniowej w praktyce okazały się martwe.
Powszechną praktyką organów orzekających było wydawanie decyzji przez lekarzy, którzy nie byli specjalistami w orzekanej chorobie. Do tego zbyt rzadko korzystano z opinii lekarzy konsultantów (w ZUS jedynie w 6,5 proc. spraw) i specjalistycznych badań (prawie 40 proc. zespołów powiatowych w ogóle nie kierowało na badania określające niepełnosprawność). W konsekwencji ponad 1/3 orzeczeń jest uchylana lub zmieniana w postępowaniu odwoławczym, i to na podstawie analizy tej samej dokumentacji. W tej sytuacji działalność organów orzeczniczych nie daje gwarancji, że publiczne pieniądze są wydatkowane racjonalnie, a świadczenia są przyznawane osobom uprawnionym. W latach 2010-2012 (I półrocze) koszty orzekania w ZUS wyniosły 487 mln zł, a wydatki na działalność zespołów powiatowych i wojewódzkich orzekających o niepełnosprawności wyniosły 236 mln zł (w rzeczywistości koszty działalności zespołów są większe, bo ich część ponoszą samorządy). Źródło: NIK