Kiedy wybuchło powstanie, pani Krystyna miała 17 lat. Mieszkała w Warszawie przy ulicy Freta. Godzina "W" zastała ją na Starym Mieście.
Chodziłam do gimnazjum na Żoliborzu i tam się miałam zameldować, ale to było niemożliwe. Właścicielka sklepu przy mojej ulicy miała dużo białych fartuchów. Postanowiliśmy w sali tanecznej zorganizować szpital. Po dwóch dniach zdobyliśmy wiele potrzebnych nam rzeczy, między innymi dużo beczek z winem, które podawaliśmy rannym jako znieczulenie. W przeciągu trzech tygodni wszystkie łóżka były zapełnione - wspomina uczestniczka powstania.
Pewnego dnia część sali została zniszczona. Zginęło wówczas wielu rannych. Pozostali oraz pani Krystyna trafili do szpitala głównego przy ulicy Długiej. Ale przyszedł dzień, kiedy na Stare Miasto weszli Niemcy.
Wzięli nas pod Cytadelę, następnego dnia zawieźli nas do Pruszkowa, a po dwóch dniach do Mauthausen. Mieliśmy koryto z wodą do mycia, a wykopane rowy to były "toalety" - opowiada Krystyna Majczyńska.
Po dziesięciu dniach kobieta trafiła na trzy tygodnie do Ravensbrück, by po kwarantannie zostać przydzieloną do fabryki Daimler- Benz. Jej współtowarzyszkami były kobiety z całej Europy, które w różny sposób walczyły z Niemcami i Hitlerem.
Tam było bardzo dużo Niemek. Były Rosjanki - bardzo zdolne i dzielne dziewczyny, które doskonale mówiły w kilku językach i zanim trafiły do obozu były zrzucane na spadochronach. Były Czeszki, ale one były niedobre, bo trzymały z Niemcami - wspomina pani Krystyna.
Kiedy zbliżał się koniec wojny, Niemcy popędzili wszystkich na statki i mieli zatopić. Ale weszli Amerykanie i uratowali więźniów. Potem zaczął się żmudny powrót do Polski, do Warszawy. Z domu na Fredry pozostały zgliszcza. Pani Krystyna najpierw tułała się po rodzinie, a z czasem trafiła do Włocławka.
Czy warto było walczyć z okupantem? Pani Krystyna nie ma żadnych wątpliwości.
A pewnie! Z jakiej racji mieliśmy słuchać Niemców? Dlaczego nie mogliśmy być niepodległym narodem pod rządami tego strasznego Hitlera? Miałyśmy taką niechęć do Niemców, że wszystko byśmy zrobiły! - odpowiada zdecydowanie uczestniczka powstania.
Krystynę Majczyńską spotkaliśmy podczas uroczystości rocznicowych zorganizowanych przez miasto na placu Wolności. Oprócz przedstawicieli samorządu i organizacji kombatanckich, hołd bohaterom oddali także kibice.