Dziesięć osób oskarżonych o fałszerstwo. Jakie?
W czerwcu 2013 roku przeciwnicy rządów Andrzeja Pałuckiego, ówczesnego prezydenta Włocławka, zainicjowali zbiórkę podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum. Wymaganą ilość autografów zdobyli, sęk w tym, że nie wszystkie były prawdziwe. Sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy, która po trzech latach zakończyła śledztwo.
Przypomnijmy: Przeciwnicy działań prezydenta chcieli przedterminowych wyborów, bo jak twierdzili, mają dość niegospodarności, marnowania pieniędzy unijnych na zbędne inwestycje i braku jakiejkolwiek reakcji na rosnące bezrobocie. Aby doprowadzić do referendum, musieli w ciągu 60 dni zebrać blisko 10 tysięcy podpisów. Inicjatorzy zapewniali, że akcja przebiega sprawnie, ale jej wiarygodność zakwestionowali zwolennicy prezydenta, w tym Józef Lewandowski. Przewodniczący Lewicy Polskiej w okręgu toruńsko-włocławskim otrzymał anonimowe pismo oraz dwie kopie kart od jednego z uczestników świadczące o tym, że podpisy zostały podrobione.
Do referendum doszło, ale ze względu na zbyt niską frekwencję, nie było ważne. Sprawą list z podpisami zajęła się najpierw policja, która przesłuchała kilka tysięcy mieszkańców. Około 500 osób nie potwierdziło, że podpisało się pod referendum. Potem fałszerstwom przyjrzała się Włocławka prokuratura, ale ze względu na transparentność przebiegu śledztwa, temat przejęła Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy. Po trzech latach śledztwo zostało zakończone. O fałszowanie podpisów zostało oskarżonych dziesięć osób. Są to na ogół młodzi ludzie. Większość z nich przyznała się do winy i chce się dobrowolnie poddać karze. Na razie nie wiadomo, kiedy sprawa znajdzie się na wokandzie.