Schronisko dla bezdomnych - to nie dla nich
Józef i Krystyna od kilku lat koczują na działkach. Staszek przemierza ulice Włocławka razem z przygarniętym psiakiem i absolutnie nie chce słyszeć o tym, że w schronisku dla bezdomnych znalazłby ciepły kąt i posiłek. Marylka wraz z partnerem „mieszka” w opuszczonych domach.
Poznali się podczas wyszukiwania śmietników. Jak mówi Józef, sceneria może niezbyt była piękna, ale okazała się romantyczna.
Spotkaliśmy się w śmietniku na osiedlu Południe. Zaczęliśmy gadać i jakoś tak poszliśmy razem na przeszukiwania kolejnych kontenerów. Krystynka nie ma zabójczego makijażu i markowych ciuchów, ale ma to coś: piękną duszę – twierdzi Józef.
Mężczyzna od pięciu lat jest bezdomny. Stracił mieszkanie, kiedy rozstał się z żoną. Krystyna mieszkała z matką, ale po kolejnej pijackiej awanturze i rękoczynach, trafiła do policyjnej izby zatrzymań i do domu już nie wróciła.
Pani, tam codziennie matka sobie sprowadzała facetów i za wódkę z nimi spała. Ja też popadłam w alkoholizm i wtedy dochodziło do awantur i bicia. Za którymś razem matka wezwała policję. I to był początek mojego tułania się po mieście. Poznałam Józka i teraz razem szukamy puszek, butelek, jedzenia i miejsc do spania. Schronisko dla bezdomnych? To nie dla nas, bo chcemy być niezależni – zdecydowanie twierdzi czterdziestolatka.
Staszek od prawie ośmiu lat wędruje po ulicach miasta. Trzy lata temu przygarnął bezdomnego psa.
Rudzielec, tak jak ja, szukał czegoś do jedzenia w śmietniku. Był strasznie zabiedzony. Dałem mu pół bułki i od tej pory stał się moim „partnerem” na dobre i złe. Zawsze możemy liczyć na panią Elę, która wynosi nam resztki z obiadów, a i gorącą herbatkę w kubku przyniesie. W zeszłym roku mieliśmy luksusowe warunki, bo w zamian za opiekę nad domkiem letniskowym i prace na działce, mogliśmy mieszkać w pomieszczeniu gospodarczym na Rybnicy. Niestety, właściciel działkę sprzedał, a nowy nas wyrzucił. Kiedy spaliśmy w koczowisku, strażnicy zaproponowali mi, żebym poszedł do schroniska dla bezdomnych, ale bez psa. Ja się absolutnie na to nie zgodziłem. Wolę w śmietniku spać z Rudzielcem – mówi mężczyzna.
Marylka jest jedną z ośmiorga dzieci. Rodzice, zamiast opiekować się potomstwem, spędzali czas na alkoholowych libacjach.
Byłam najstarsza, jak matka i ojciec pili, ja gotowałam jakieś jedzenie. Nie pamiętam, w którym momencie i ja „popłynęłam”. Straciłam pracę, potem zasiłek. Miałam zamiar samobója strzelić. Ale chyba Bóg nade mną czuwał w postaci kolesia z plecakiem, który zagadał, że taka ładna, a taka strasznie smutna. Rozbeczałam się i nieznajomemu facetowi powiedziałam, że mam dość, że w Wiśle się utopię. Ten się zaczął śmiać i stwierdził, że jestem tchórzem i nie stać mnie na wyzwania. Przeżyj ze mną kilka dni łażąc w poszukiwaniu żarcia i czegoś do sprzedania za grosze – wspomina trzydziestolatka.
Dzisiaj oboje przeszukują śmietnikowe pergole a w pustostanach szukają miejsca do spania. Jak mówi Marylka, gorące uczucie, które tak znienacka przyszło, pozwala ogrzać coraz zimniejsze noce.