"Mospin" drugi na inaugurację DMP
Debiut nowego samochodu Marcina Mospinka, czyli BMW E30 z silnikiem LS3, wypadł lepiej niż wszyscy mogli się spodziewać. "Mospin" zajął drugie miejsce w pierwszej rundzie Driftingowych Mistrzostw Polski, choć od zwycięstwa dzieliło go bardzo niewiele.
Do zawodów TOP32, zakwalifikowali się wszyscy zawodnicy Valvoline PUZ Drift Team obecni w Płocku (niestety Dariusz Fabisiak musiał nagle odwołać swój start i pojawił się na zawodach w roli kibica dopiero w niedzielę). Na czwartym miejscu kwalifikacje ukończył Marcin Mospinek, na siedemnastym Grzegorz Hypki, na dwudziestym trzecim Marcin Skwierczyński.
Niedzielne zawody odbywały się już przy świetnych warunkach pogodowych, co ściągnęło na trybuny tłumy kibiców. Zawodnicy Valvoline PUZ Drift Team, przy owacji publiczności, pewnie awansowali do najlepszej szesnastki.
– To co zobaczyliśmy podczas prezentacji przed finałową częścią zawodów było niesamowite! Gdy rywalizujemy, nie zwracamy uwagi na trybuny. Jednak gdy wyjechaliśmy powoli na prezentację, widok przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Płock ma wspaniałych mieszkańców! To była ściana wiwatujących ludzi. Poczułem się trochę jak w Koloseum! Płocczanie pokochali drift, co do tego nie mam wątpliwości – mówił nam Grzegorz Hypki zaraz po prezentacji.
Po prezentacji nadszedł czas na walkę w gronie najlepszych drifterów w Polsce. Jak się okazało główną przeszkodą do wspaniałego wyniku był Piotr Więcek z BudMat Auto RB Team. W krótkim odstępie czasu wyeliminował on z zawodów zarówno Grzegorza Hypkiego (w TOP 8), jak i Marcina Skwierczyńskiego (w TOP 8). Do półfinałów dotarł za to Marcin Mospinek w swoim nowym aucie
– Mój nowy samochód, wyposażony w silnik V8 o pojemności 6,2 litra, to niesamowita maszyna. Silnik odpaliliśmy dopiero w środę. Przez dwa dni go docieraliśmy, aby był gotowy na zawody. Testowaliśmy go przez kilka godzin na torze w Toruniu i od razu przyjechaliśmy tutaj. Wiem, że nie wykorzystuję pełni możliwości tego samochodu, ale jeśli jestem w półfinale, to dobry znak – mówił przed pojedynkiem z Wojtkiem Goździewiczem popularny "Mospin".
Jak okazało się kilka minut później, Marcin dotarł szczebel wyżej! W finale spotkał się ze znanym dakarowcem, Jakubem Przygońskim. Niestety w drugim przejeździe Marcin zepsuł wejście w pierwszy zakręt, co sprawiło, że musiał uznać wyższość Jakuba.
– Nie udało się, ale i tak jestem szczęśliwy. Poznaliśmy, przynajmniej częściowo, potencjał nowego auta. Co tam się stało? Wszedłem zbyt dużym kątem i zbyt mocno wytraciłem prędkość. Potem próbowałem Kubę dogonić, ale trasa była za krótka. Nic jednak nie popsuje mi dziś humoru! Taki wynik brałbym w ciemno dwa dni temu! Chciałem bardzo mocno podziękować wspaniałej publiczności. Te zawody to coś niesamowitego – cieszył się na podium Marcin.
Zdjęcia do artykułu: