Zza mikrofonu (26) - felieton K.Szaradowskiego
Dwa tygodnie bez koszykówki. Jak ja to wytrzymam?? – napisałem kończąc swój poprzedni felieton. I proszę. Udało się. Minęło jak z bicza strzelił, a ile się ciekawych rzeczy w tym czasie wydarzyło? Skończyła się olimpiada w Soczi, na Majdanie doszło do rewolty, Janukowycz uciekł do Rosji, a rosyjskie wojsko zajęło Krym. Pewnie nigdy nie wspomniał bym o tym w tekście, który traktuje głównie o koszykówce, gdyby nie Krzysztof Szubarga.
Otóż opisane powyżej wydarzenia na Ukrainie miały chyba decydujący wpływ na decyzję jaką podjął „Generał”. Niepewna sytuacja polityczna i wisząca nad naszymi wschodnimi sąsiadami groźba użycia wojsk przez ich „Wielkiego Brata” sprawiła, że z Ukrainy w krótkim czasie wyniosło się wielu znakomitych koszykarzy. W grupie tej znalazł się właśnie Szubarga. Oczywiście na brak ofert nie mógł narzekać i w błyskawicznym tempie znalazł zatrudnienie w zespole AZS Koszalin.
Przyznam szczerze, że wraz z tym wydarzeniem zmieniło się moje spojrzenie na sytuację tego zespołu. O ile dotychczas ich obecność w górnej szóstce po podziale ligi kolokwialnie mówiąc „ani mnie ziębił, ani parzył”, o tyle po przyjściu Szubargi z przyjemnością zobaczyłbym ich wśród zespołów z górnej części tabeli. Miło byłoby bowiem spotkać się z Krzysztofem po meczu i porozmawiać o tym co się u niego zmieniło przez te kilka miesięcy i jak z perspektywy czasu ocenia swoją decyzje o wyjeździe. Bez wątpienia zyskałaby na tym sama liga, bo czego by o Szubardze nie mówić to jednak jest jednym z najlepszych polskich rozgrywających i pewien jestem, że dodałby kolorytu tym rozgrywkom. Jeśli jednak nie zobaczymy drużyny koszalińskiej wśród najlepszych zespołów sezonu zasadniczego, to mam nadzieje, że przynajmniej w play-off będzie mógł „Generał” napsuć krwi niejednemu zespołowi z czołówki. Sprawa powrotu Szubargi to bez wątpienia jedno z najważniejszych wydarzeń ostatnich dwóch tygodni.
Drugim w ocenie wielu powinien być Polsko – Czeski Mecz Gwiazd rozgrywany w Pardubicach. Powinien, lecz moim zdaniem nie był. Zresztą oglądanie meczu gwiazd nigdy nie wzbudzało u mnie szczególnych emocji. Tym bardziej nie mogło ich wzbudzić oglądanie takiego meczu z sześciogodzinnym opóźnieniem. Wiem, że niektórzy powiedzą, iż się czepiam, ale jeśli kolejne mecze gwiazd maja wyglądać tak jak ten, to może całkowicie zrezygnować z tej formuły??
Przyznam szczerze, że po tym co zobaczyłem w minioną niedzielę jestem jak najbardziej za. Jednym z aktorów meczu gwiazd była gwiazda jaśniejąca na co dzień w barwach Anwilu. Deividas Dulkys, bo o nim mowa nie wygrał jednak konkursu wsadów, nie pomógł też drużynie TBL w odniesieniu zwycięstwa i mógł spokojnie wrócić do Włocławka. Po powrocie natomiast mógł ogłosić, że mimo kilku intratnych ofert z lig Hiszpańskiej, Włoskiej i Niemieckiej zostaje z nami. Uffff….. jeszcze długo słychać było nad skruszonymi niedawno przez lodołamacze wodami Zalewu Włocławskiego. I niech zostanie. Najlepiej do końca sezonu. Z taką formą jaka obecnie prezentuje doprowadzić może bowiem włocławian do najlepszej czwórki tegorocznych rozgrywek. By tak się jednak stało trzeba w każdym kolejnym meczu walczyć dzielnie i trafiać celnie - także w tym najbliższym z Energą Czarnymi Słupsk.
Transmisja oczywiście na www.wloclawek.info.pl w sobotę od 18.55. Do usłyszenia…