Zza mikrofonu: Trudny czas
„Tak źle nie było od dawna” - takie słowa najczęściej w ostatnich dniach padają z ust kibiców Anwilu. I trudno nie przyznać im racji. Od bardzo dawna drużyna Rottweilerów nie przeżywała takich katuszy. Dawno też nie przegrywała w tak spektakularny sposób jak z Wilkami Morskimi, Asseco czy Treflem Sopot. To trudny czas dla włocławskiego basketu, ale czy rzeczywiście jest to moment by mówić o tragedii, dramacie, zapaści itd.??
Oczywiście patrząc z perspektywy kibica Anwilu, obecne wyniki bez wątpienia nie zachwycają. Przyzwyczailiśmy się do dobrego grania, lania słabeuszy, częstych wygranych z najlepszymi, ciągłej walki o medale. Przywykliśmy do tego, że Anwil zawsze jest w czubie tabeli i zawsze walczy o najwyższe laury. Tymczasem w sporcie nie zawsze można wygrywać. Zresztą to chyba byłoby nudne. Oczywiście nie chce w ten sposób usprawiedliwiać słabszych ostatnio wyników, które w konsekwencji mogą doprowadzić do tego, że po raz pierwszy w historii nie zagramy w Play Off. Każdy jednak ma w życiu lepsze i gorsze dni. Podobnie jest z innymi klubami sportowymi. One też przeżywają chwile chwały i chwile totalnej degrengolady. W koszykówce, siatkówce, piłce nożnej czy ręcznej. Przykładów jest tak wiele, że chyba każdy z kibiców byłby w stanie wymienić przynajmniej jeden. Wystarczy spojrzeć na sąsiednie podwórko. Do Łodzi. Jeszcze niedawno dwa łódzkie kluby piłkarskie biły się o punkty w ekstraklasie. Ba, one walczyły o Mistrzostwo Polski, oba zresztą je zdobywały, a Widzew dzięki temu grał nawet w Lidze Mistrzów. Spójrzmy gdzie są dzisiaj. RTS jest czerwoną latarnią zaplecza ekstraklasy, a ŁKS tuła się po III lidze. Co więc mają powiedzieć kibice w Łodzi?? Ano nic. Pogodzili się z zaistniałą sytuacją i przychodzą dopingować swoje zespoły na poziomie, jaki obecnie kluby te reprezentują. Oczywiście część kibiców odwróciła się od zespołów i w ogóle nie przychodzi na mecze ale duża grupa fanów nadal dopinguje, cieszy się ze zwycięstw i z faktu, że drużyna na niższym poziomie nadal istnieje. Bo mogło by jej nie być. Do dziś wszyscy we Włocławku pamiętamy sytuację jaką zgotowali nam włodarze Kujawiaka. Klub rósł w siłę, awansował do II, potem do I ligi, w której zresztą radził sobie całkiem nieźle. Bił się nawet o ekstraklasę. Do Włocławka zaczęły przyjeżdżać uznane w naszym kraju piłkarskie firmy Jagiellonia Białystok, Cracovia, Pogoń Szczecin czy wspomniane wyżej ŁKS i Widzew. Kibice przy Leśnej mieli okazję oglądać dobrych piłkarzy, bardzo często znanych ze szklanego okienka tv. Niestety, właściciele postanowili, że ze względu na lepszy wówczas stadion, lepsze warunki treningowe i większą ilość mieszkańców miasta przeniosą klub do Bydgoszczy. Do dziś pamiętam symboliczny pogrzeb Kujawiaka, na który kibice przynieśli trumnę, z którą przemaszerowali pod siedzibę klubu. Niestety Kujawiak zniknął z mapy piłkarskiej Polski. Co gorsze, w konsekwencji zniknął w ogóle. To była trauma dla kibiców, także dla mnie bo na mecze Kujawiaka chodziłem regularnie. Zresztą podobnie jak mecze Anwilu relacjonowałem w lokalnym radiu. Kujawiak zniknął, kibice przeżywali chwile trudniejsze niż dziś włocławscy kibice basketu ale po jakimś czasie przyzwyczaili się do takiego stanu rzeczy. Jednak do dziś wielu z nich z utęsknieniem spogląda na wiszący w pokoju szalik Kujawiaka, na złożoną w szafie żółtą, klubową koszulkę. Niestety oni na mecz swojej ukochanej drużyny wybrać się nie mogą i do momentu aż ktoś, kiedyś nie spróbuje reaktywować Kujawiaka (jeśli w ogóle dojdzie to do skutku) nie pójdą. Dlatego ciężko mi zrozumieć tych którzy domagają się by Anwil, zamiast kompromitować się słabą grą w ekstraklasie, zamknął klub, zgasił światło i w ogóle nie grał. To nie jest rozwiązanie.
Oczywiście wiem, że takie słowa wypowiadane przez kibiców, wywołane są sytuacją w jakiej znalazł się klub, zamykający dziś ligową tabelę. Domyślam się też, że w rzeczywistości nikt tak nie myśli, a wypowiadane złorzeczenia są wynikiem frustracji po kompromitujące porażce z Treflem Sopot, czy Wilkami Morskimi. To są bez wątpienia bardzo trudne czasy dla kibiców Anwilu. Cięgle jednak należy mieć nadzieję, że po latach chudych znów wrócą lata tłuste. Nadzieja bowiem zawsze umiera ostatnia, a przecież u nas do jej śmierci jest jeszcze bardzo daleko. Klub istnieje, cały czas gra w ekstraklasie, w której jest wręcz pewne grał będzie także w kolejnych sezonach. Z jakim skutkiem trudno dzisiaj przewidzieć, bo nie jesteśmy w stanie określić jaka będzie jego sytuacja finansowa i kadrowa. Należy jednak wziąć pod uwagę, że bez względu na tę sytuację duża grupa kibiców będzie dalej przychodziła na mecze i dopingowała swój klub. Tak jest w Ostrowie Wlkp czy Pruszkowie, gdzie kiedyś też grały drużyny ekstraklasowe. Dziś nie mają ekstraklasy a potrafią się cieszyć grą swego zespołu. My też z tego korzystajmy. Choć czasem zęby bolą gdy człowiek patrzy na grę, a serce krwawi gdy spogląda na tablice wyników, to cały czas jest nasz klub. Nie obrażajmy się, nie strzelajmy przysłowiowego „focha”. Zawsze trzeba szukać pozytywów. Nawet gdy jest ich tak nie wiele, że trudno je znaleźć.
Zapraszam na transmisję meczu Turów Zgorzelec – Anwil Włocławek, w niedzielę 16 listopada o godz. 17.55
Do usłyszenia...