Ostatnią rundę ROK Cup Poland Ariel zakończył tuż za podium, na czwartym miejscu. Tą samą lokatę zajmuje w klasyfikacji generalnej pucharu po dotychczas rozegranych rundach. Przed zawodami w Bydgoszczy po cichu liczył, że uda mu się stanąć na „pudle”, tak jak miało to miejsce podczas ostatnich zawodów w Toruniu.
Na bydgoskim Kartodromie włocławianin i członkowie jego zespołu przeżyli prawdziwą huśtawkę nastrojów. Pierwsze kłopoty pojawiły się już podczas treningów. Na dziesięć tego typu sesji Ariel Piotrowski tylko trzy zaliczył w całości. Podczas pozostałych trapiły go problemy techniczne. Awarii uległ zupełnie nowy silnik. Mechanicy zmuszeni byli wymienić motor na wcześniej używaną jednostkę. Mimo tego w kwalifikacjach Piotrowski zaprezentował się dobrze i uzyskał czwarty rezultat, co było dobrym zwiastunem przed wyścigami.
W pierwszej odsłonie finału 30-latek z Włocławka odważnie zaatakował tuż po starcie i niewiele brakowało, żeby jego akcja zakończyła się powodzeniem, jednak zabrakło odrobiny miejsca na wyprzedzenie rywali. Ostatecznie dojechał do mety tuż za plecami czołowej trójki. W drugim wyścigu już w pierwszym zakręcie doszło do kolizji pomiędzy dwoma rywalami Ariela Piotrowskiego, w wyniku której jeden z nich następnie uderzył w wózek włocławianina. Piotrowskiego obróciło i spadł na koniec stawki. Zawodnik z Kujaw bardzo szybko zabrał się za odrabianie strat. W ekspresowym tempie mijał kolejnych konkurentów. W trakcie ataku na czwarte miejsce był jednak zbyt mocno rozpędzony i wylądował poza torem.
To był mój błąd – przyznaje Ariel Piotrowski - Zabrakło zimnej głowy, odrobiny kalkulacji, która jest potrzebna w wyścigach. Górę chyba wzięły emocje i przyzwyczajenia z rajdów, gdzie walczy się z czasem, ważna jest każda sekunda. W wyścigach walczy się z konkurentami, kluczowe są miejsca. W tym przypadku trzeba było po prostu jeszcze kawałek jechać za rywalem i wyczekać odpowiedni moment do ataku.
Kolejna runda miała niemal równie dramatyczny przebieg. W pierwszym wyścigu tuż po starcie w wózku włocławianina doszło do zalania silnika i Piotrowski po raz kolejny musiał odrabiać straty z samego końca stawki. Ostatecznie udało mu się przebić aż na czwarte miejsce. W drugiej odsłonie finału po raz kolejny został wypchnięty przez jednego z rozpędzonych konkurentów. Także i w tym przypadku skończyło się finalnie czwartą lokatą. Ariel zaprezentował w Bydgoszczy dobre tempo. Gdyby nie pechowe zdarzenia prawdopodobnie byłby w stanie powalczyć z czołową trójką zawodów. Włocławianin wskazuje na jeszcze jeden pozytyw.
Nauka zebrana podczas tych zawodów z pewnością nie pójdzie w las, te doświadczenie z pewnością zaprocentuje w przyszłości – mówi Piotrowski - Chyba przez cały miniony sezon nie miałem na torze takiej szkoły wyścigowej, jak w trakcie tych dwóch dni. Podobno nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, dlatego z optymizmem czekamy na kolejne rundy.