Anwil nic się nie stało...
"Anwil nic się nie stało..." - takim okrzykiem cała Hala Mistrzów podziękowała koszykarzom za walkę i pożegnała tytuł Mistrzowski Polskiej Ligi Koszykówki sezonu 2008/2009. Słaba skuteczność rzutów za trzy punkty i mała ilość zbiórek zadecydowały, że w szóstym meczu półfinału Anwil Włocławek przegrał z Asseco Prokomem Sopot 63:86.
Pierwsze minuty spotkania to chaotyczna i nieskuteczna gra na boisku obu drużyn. Przez ponad pięć minut Anwil Włocławek po rzucie Paula Millera prowadził 2:0. Kolejne punkty dla Anwilu zza linii 6,25cm zdobył Tommy Adams i dał prowadzenie 5:2. Widząc niemoc swoich zawodników trener Tomas Pacesas wprowadził na parkiet Qyntela Woodsa, który od razu oddał celny rzut za trzy i dał prowadzenie 5:7 dla Prokomu. Ostatnie punkty w kwarcie zdobył Paul Miller i włocławianie prowadzili 14:13.
Drugą kwartę rozpoczął Tyrone Brazelton, który dał jednopunktowe prowadzenie sopocianom. W niespełna sześć minut dobrze grający podopieczni trenera Tomasa Pacesasa głównie dzięki rzutom Burrella i Woodsa uzyskali 11pkt przewagi. W tym czasie jedynym zawodnikiem, który bronił wyniku dla Anwilu był Marko Brkić (5pkt.) Zirytowany postawą swoich zawodników Igor Griszczuk wziął drugi w tej kwarcie czas. Niestety i to nie odmieniło gry włocławian, którzy raz za razem oddwali niecelne rzuty. Natomiast po drugiej stronie dobrze spisywał się Dylewicz wraz z Zamojskim. Druga odsłona zakończyła się prowadzeniem gości 42:27. Powodem, dla którego tak szybko sopocianie objęli prowadzenie były zbiórki. Anwil zebrał 14 piłek ( 3 w ataku, 11 w obronie ), Prokom natomiast zebrał 28 piłek ( 13 w ataku, 15 w obronie ).
Od początku trzeciej kwarty włocławianie grali bardzo ambitnie starając się zniwelować straty do gości. Celną „trójkę” rzucił Ian Boylan, sześć punktów dorzucił Paul Miller i można powiedzieć Anwil wrócił do gry zmniejszając przewagę gości do dziewięciu punktów. W „pobudkę” gospodarzy uwierzyli również kibice, którzy cały czas ogłuszającymi gwizdami przeszkadzali zawodnikom Prokomu. Passa Anwilu nie trwała długo, a to za sprawą Qyntel Woods’a, który w ataku był nie do zatrzymania. Ostatnie dwie akcje skutecznie wykończył Filip Dylewicz ustanawiając wynik spotkania po 30 minutach gry na 42:56
Przed pierwszym gwizdkiem w czwartej kwarcie kibice głośno śpiewali cyt.: „Jeśli wiara czyni cuda, my wierzymy, że się uda” za co zostali nagrodzeni brawami od wszystkich kibiców. Trzeba przyznać, że tym okrzykiem spowodowali, że odrodziła się nadzieja na zwycięstwo Anwilu. Niestety koszykarze Prokomu szybko pozbawili kibiców złudzeń, kto dzisiaj jest lepszy. Włocławianie nie poddawali się i próbowali zniwelować przewagę rzutami za trzy punkty, jednak 23% skuteczność mówi sama za siebie. Do ostatniego zrywu Anwilu rzutem z dystansu zmusił Michał Gabiński i Andrzej Pluta, którzy zmniejszyli przewagę gości do dziewięciu punktów 55:64. Sopocianie czując oddech na plecach wytoczyli swoje najpewniejsze działa (Logan i Woods) i to dzięki ich rzutom Prokom w minutę zdobył dziewięć punktów i odskoczył na dwudziestopunktowe prowadzenie 57:77. Widząc to kibice Anwilu, wstali i okrzykami cyt.: „Nic się nie stało, hej Anwil nic się nie stało…” podziękowali swojej drużynie za walkę z Asseco. Ostatecznie w szóstym spotkaniu Anwil Włocławek przegrał z Prokomem Sopot 63:86 i będzie walczył o brązowy medal Polskiej Ligi Koszykówki z Energa Czarni Słupsk.
Trochę statystyk:
Anwil (atak: 8, obrona: 22) 30 zbiórki 50 (atak: 17, obrona 33) Prokom
Anwil 15/35 rzuty za 2pkt 22/45 Prokom
Anwil 7/30 rzuty za 3pkt 8/26 Prokom
Anwil 12/15 rzuty wolne 18/20 Prokom
Asseco Prokom Sopot - Anwil Włocławek 63-86 (14-13, 13-29, 15-14, 21-30)
Anwil Włocławek: Miller 20, Koszarek 13, Pluta 8, Wołoszyn 6, Brkić 5, , Boylan 5, Adams 3, Gabiński 3.
Asseco Prokom: Burrell 25, Woods 25, Dylewicz 12, Ewing 7, Logan 6, Zamojski 5, Brazelton 4, Burke 2, Łapeta 0.
Zdjęcia do artykułu: