Dokument zza krat
W Zakładzie Karnym we Włocławku powstał film dokumentalny. Przez prawie dwa miesiące ekipa filmowa robiła wszystko, żeby sprostać warunkom regulaminowym VII Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Żydowskie Motywy. Czy sprostała i film zostanie zakwalifikowany, dowiemy się po 15 lutego 2010 roku.
Już teraz odsłaniam kulisy powstania dokumentu. Stowarzyszenie Projekt Włocławek zorganizowało w dniu 25 listopada 2009 roku konferencje pt. „Włocławek miastem, w którym mieszkali też Żydzi”. Zaproponowałem, żeby podczas konferencji został pokazany film dokumentalny przedstawiający wystawę poświęconą Holokaustowi, która została odsłonięta w 2001 roku w naszym zakładzie. Na potrzeby tej konferencji powstał dokument, który wywołał duże zainteresowanie. Padła propozycja, żeby wysłać go na w/w Festiwal. Niestety, nasza produkcja nie spełniała szeregu norm technicznych, a jego przeróbka nie miała sensu. Postanowiono zatem wyprodukować drugi film, o całkowicie innej koncepcji. Przez ponad miesiąc trwała walka z uciekającym czasem. Na wszelkie sposoby próbowano dotrzeć do dokumentów (zdjęcia, nagrania) będących u różnych osób. Nazwiska osób i nazwy instytucji, którzy odpowiedzieli pozytywnie, zostały uwzględnione w napisach końcowych filmu. Pomogli nam m.in. Eugeniusz Gołembiewski – burmistrz Kowala, Elżbieta Zaborowska – dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej we Włocławku, Daniel Pach – fotografik, Stowarzyszenie Projekt Włocławek oraz inne osoby, które zastrzegły sobie anonimowość.
Sam film jest dziełem trzech skazanych i dwóch funkcjonariuszy. W filmie wystąpił skazany, który został znakomicie ucharakteryzowany, że doszło do zabawnej pomyłki – został wzięty przez skazanych, uczniów więziennej szkoły, którzy przyjechali, gdzieś z penitencjarnego inerioru - za autentycznego wyznawce religii mojżeszowej. Stało się to, kiedy przygotowując się do występu ćwiczył nad otwartą księgą. Tłumaczenie na język angielski zrobiła … żona jednego ze skazanych. Swój udział miał też nauczyciel języka angielskiego z więziennego liceum. Rekwizyty pozyskaliśmy od zaprzyjaźnionych osób spoza zakładu, a niektóre po prostu skazani zrobili sami. Np. kapelusz został uszyty przez więziennego krawca – stokrotne dzięki panie Włodku. Peruka – zrobiliśmy z niej pejsy - to własność pani wychowawczyni, a więzienne plenery: mury, kraty, zamki i efekty akustyczne – mieliśmy za darmo. Potem pozostał montaż pozyskanego materiału filmowego. Mozolna, wielodniowa praca Mariusza, który powstałe podczas długich dyskusji pomysły, wcielał w czyn. Pan Mariusz jest profesjonalistą, nie uznaje półśrodków, dróg na skróty. Typowy Poznaniak. Reszta ekipy to Kongresówka, więc nieraz mieliśmy ochotę go ...uszkodzić, kiedy nie chciał się zgodzić na prowizorkę. Jeśli film spełni warunki techniczne to będzie jego zasługa.
- Co robimy teraz? Czekamy na decyzję komisji kwalifikacyjnej. Jeśli film zostanie zakwalifikowany do konkursu, to będzie naprawdę ogromny sukces. Sukces Zakładu Karnego we Włocławku, ale przede wszystkim sukces tych trzech skazanych. O nas funkcjonariuszach nie wspominam, ponieważ naszym obowiązkiem jest realizować to wszystko, co ustawodawca zapisał w kodeksie karnym wykonawczym. Ktoś może powie, że nic tam nie ma o kręceniu filmów. Wcale nie. Jest. Proszę się tylko dobrze wczytać. - powiedział Rzsyard Seroczyński
Źródło: Ryszard Seroczyński