Pierwszą akcję, która przybrała formę happeningu, zorganizował we wtorek Młody Włocławek. Na placu Wolności zebrały się setki ludzi, wśród których przeważała młodzież. Chcieliśmy w ten sposób zaprotestować przeciwko treści i niejawnej formie negocjacji. Umowa, pod którą rząd mógłby się podpisać, powinna dotyczyć blokowania stron o treściach pedofilskich czy nasistowskich – wyjaśniał Mariusz Sieraczkiewicz. Rozdawaliśmy nalepki, zakleiliśmy sobie usta taśmą klejącą i zbieraliśmy podpisy pod petycją skierowaną do włocławskich parlamentarzystów.
Happening miał dość spokojny przebieg. Owszem, poleciały nieparlamentarne słowa, ale nikt nikogo nie obrażał personalnie. Po prosyu w młodych ludziach nagromadziło się dużo emocji spowodowanych zapowiedziami ograniczenia wirtualnej swobody – mówił Sieraczkiewicz.
Akcję wparli obecnością i słowem radny Jan Stocki i wiceprzewodniczący sejmiku Krystian Łuczak. Protestujemy przeciwko ograniczaniu wolności, tłamszeniu i inwigilacji – mówił Stocki. Głos w sprawie ACTA zabrał także poseł Marek Wojtkowski. Żeby była pełna jasność, nie popieram zamiaru podpisania umowy ACTA, za szybko, za mało wiemy, nie wiadomo, czy warto. Zrobię wszystko, co w mojej mocy żeby nie weszła w życie, jeśli będzie naruszała prawa obywatelskie – napisał na portalu społecznościowym poseł.
Zgodnie z zapowiedzią także w środę młodzi ludzie kontynuowali protest. O godzinie 16.00 na placu Wolności pojawiła się nieliczna grupka uczniów z włocławskich szkół. Młodzież przyniosła ze sobą własnoręcznie wykonane plakaty i po kilku okrzykach udała się ... pod Urząd Miasta. Dlaczego właśnie tam? Tego pomysłodawcy środowej akcji nie wyjaśnili.