W minionym tygodniu do oficera dyżurnego włocławskiej komendy wpłynęły dwa niepokojące zgłoszenia dotyczące podłożenia bomb.
Informacja o pierwszej bombie wpłynęła 8 marca, kilka minut po godzinie 13.00. W rozmowie anonimowy rozmówca poinformował, że w jednym z gimnazjów podłożona jest bomba. Dyżurny policji od razu zadysponował na miejsce specjalną grupę rozpoznania minersko-pirotechnicznego, przewodnika z psem służbowym do wyszukiwania materiałów wybuchowych. Policja wraz z dyrekcją szkoły zarządziły ewakuację szkoły. Kilkaset osób oczekiwało na efekt końcowy działania policjantów. Po kilku godzinach sprawdzeń, przeszukania wszystkich pomieszczeń przez policjantów informacja nie potwierdziła się.
Następnego dnia, tuż po godzinie 8.00 dyżurny włocławskiej komendy odbiera kolejny telefon o podłożeniu bomby. I tym razem informacja była krótka, mówiąca o tym, że za kilka minut bomba wybuchnie w innej szkole. Niezwłocznie grupa policjantów pojawiła się w szkole i podjęła odpowiednie działania. Zarządono ewakuację kilkuset osób znajdujących się w budynku. Kilka godzin pracy policjantów również nie potwierdziło informacji o rzekomym ładunku i wybuchu.
Po czterech dniach pracy policjancie ustalili, kto jest ich sprawcą głupich telefonów. Chłopak nie krył zdziwienia, że został ustalony. Okazał się nim 19-letni chłopak, uczeń jednej ze szkół. Jak stwierdził zrobił to z głupoty, dla głupiego żartu. Za ten czyn nastolatkowi grozi kara pozbawienia wolności do lat ośmiu.