Włocławskim radnym coraz trudniej się porozumieć
Poniedziałkowa sesja, dość skromna pod względem rozpatrywanych spraw, była za to bardzo bogata w docinki, złośliwości, słowne przepychanki i emocjonalne wystąpienia. Niestety, nic nie wskazuje na to, żeby radni powstrzymali emocje i skupili się na merytorycznej dyskusji nad projektami uchwał.
Burzliwe dyskusje rozpoczęły się już na początku obrad,kiedy to Sławomir Bieńkowski, szef klubu PO, wniósł zastrzeżenia do protokołu z poprzedniej sesji. Chodziło o zapis dotyczący nieobecności radnych podczas dyskusji nad statutem miasta. Przypomnijmy: radni opozycji, niezadowoleni z tego, że w projekcie nie uwzględniono ich poprawek i propozycji, na znak protestu wyszli z sali obrad. Ponieważ w tym momencie na sali nie było także Władysława Skrzypka i Rajmunda Osińskiego, przewodniczący rady stwierdził brak kworum i ogłosił przerwę. W protokole znalazł się zapis o nieobecności radnych opozycji. Bieńkowski domagał się, by umieścić tam także nazwiska radnych koalicji. Po blisko godzinnej wymianie zdań, kiedy to poruszono także zagadnienia polityczne i sposób wypracowywania statutu, zarządzono głosowanie. Wniosek szefa klubu PO przepadł. - Według definicji protokół powinien zawierać stan faktyczny. Przewodniczący broni swoich kolegów nie wpisując ich na listę nieobecnych. Protokół nie jest powieścią beletrystyczną, tylko zapisem tego, co się działo – argumentował swoje stanowisko Bieńkowski.
Kolejne słowa pełne emocji padły podczas dyskusji nad ... poprawą jakości dyskusji publicznych i języka, jakim posługują się radni. Inicjatywa wyszła od Andrzeja Kazimierczaka, ale jak się okazało, była to propozycja pisemna skierowana tylko do przewodniczącego Stanisława Wawrzonkoskiego. - To była prośba o zorganizowanie spotkania mającego na celu wypracowanie takich metod i działania, abyśmy podczas sesji zajmowali się merytoryczną dyskusją, nie próbowali jej „uzłośliwiać”, dokuczać sobie nawzajem czy zajmować się rzeczami, które nie mają sensu. Cały czas powtarzam, że debata publiczna, ta podczas sesji czy posiedzeń sejmu, ma wpływ na debatę obywateli. Jeśli obywatele widzą jak zachowują się politycy, to taki przykład nie jest budujący. Nie posługujmy się językiem nienawiści – mówił Andrzej Kazimierczak.
Ale spotkania nie będzie, ponieważ Stanisław Wawrzonkoski uznał, że radni powinni się stosować do istniejących już zapisów. - Jeżeli tylko będzie dobra wola wszystkich 25 radnych bez wyjątku, to myślę, że jest szansa na to, aby w pewnych sprawach znaleźć consensus. Takim pierwszym krokiem jest stosowanie się do zapisów znajdujących się w statucie miasta a dotyczących regulaminu obrad. Jeśli zaczniemy je przestrzegać, to nasze dżentelmeńskie umowy również zakończą się sukcesem – argumentował.
Póki co radni większość swojej energii poświęcili na przedłużające się dyskusje. Na przykład dotyczące porządku obrad czy dostępności do sprzętu multimedialnego.