Oboje są nauczycielami, mieszkają w Lipnie, uwielbiają wyprawy motocyklowe i ...mapy.
Sławek swoją przygodę z motocyklem zaczął jako młody chłopak.  Z zafascynowaniem przyglądałem się starszym kolegom, którzy jeździli na motorach. Wtedy najczęściej kupowało się poszczególne części i montowało. Więcej czasu spędzało się w garażu niż na drodze. Dopiero po kilku latach pojawiły się lepsze pojazdy i można było rozpocząć podróżowanie. Z czasem, na mapach, które oboje uwielbiamy, pojawiało się coraz więcej punktów zakreślających zwiedzane miejsca  wspomina.

Kasia miała zaledwie rok, kiedy po raz pierwszy, wspólnie z rodzicami, brała udział w  wyprawach motocyklowych. Potem była przerwa i kolejna fascynacja pojawiła się w liceum, kiedy to zauroczyły mnie ścigacze. Gdzieś tam przemknęła mi przez głowę myśl, że kiedyś będę miała taki, ale poszłam na studia i znowu "zapomniałam" o motocyklach. No i poznałam Sławka, który miał motocykl. Do tej pory nie zrobiłam prawa jazdy kategorii A i jeżdżę w charakterze plecaczka  opowiada Kasia.

Podczas pierwszej, jednodniowej wyprawy do Mikołajek, pokonali 700 kilometrów.  Kasi bardzo spodobała się ta wycieczka i stała się zapowiedzią kolejnych przygód spędzanych na motocyklu.  Postanowiliśmy przejechać Polskę wzdłuż jej granic. W przewodnikach szukaliśmy ciekawych miejsc do zwiedzania, ogólnie opracowaliśmy plan wyprawy, zebraliśmy trochę pieniędzy na noclegi, paliwo i ustaliliśmy termin wyjazdu. Pierwszy etap rozpoczął się dość pechowo, bo pogoda spłatała figla - zrobiło się bardzo zimno i spadł śnieg. Na szczęście 4 maja trochę się ociepliło  i pojechaliśmy do Fromborka, a następnie przejechaliśmy połowę wybrzeża mówią Kasia i Sławek.

Kolejne etapy podróży rozpoczęły się podczas wakacji. I znowu przydarzyła się niespodzianka pogodowa. W okolicy Borów Tucholskich spotkała nas niesamowita ulewa. Z obu stron lasy, samochody ciężarowe opryskujące nas wodą, żadnego miejsca do schronienia, poza maleńką, maksymalnie zatłoczoną stacją benzynową. Nie mieliśmy szans, żeby się tak dostać, więc jechaliśmy dalej. Schliśmy potem przez dwa dni wspomina Kasia.

Motocyklowa wycieczka zajęła im 18 dni.  Byliśmy zmęczeni, ale to takie pozytywne odczucie, ponieważ przeżyliśmy wspaniałą przygodę, oderwaliśmy się od codzienności i schematów zgodnie twierdzą motocykliści i jednocześnie autorzy książki "Motocyklem dookoła Polski". Opowieść o poznanych miejscach i ludziach, urozmaicona komentarzami z punktu widzenia kierowcy i pasażera, powstała, aby uwiecznić wspomnienia i po latach mieć możliwość "powrotu" do wakacji z 2011 roku. Nie mieli sponsora, więc  wszystkim zajęli się sami, oczywiście korzystając z pomocy przyjaciół, którzy zadbali o korektę, projekt okładki i grafikę.

Książka, dla autorów, stała się emocjonalną pointą wyprawy. A co znajdzie w niej czytelnik?  Relację z podróży, przewodnik po ciekawych miejscach i naszą subiektywną, ale wnikliwą ocenę zwiedzanych zakątków kraju. My na przykład nie lubimy tłoku, więc kiedy trafiliśmy na tłumy turystów nad morzem czy na zakopiańskich Krupówkach, zaraz chcieliśmy stamtąd uciekać wyjaśnia Kasia, ale zaraz dodaje, że z chęcią wróciliby jeszcze raz w góry, które oboje uwielbiają (poza sezonem - dodaje Sławek). Mało ciekawa turystycznie jest zachodnia granica Polski, za to wschodnia, choć też nie ma fajerwerków, jest taka sielska, dzika, nieujarzmiona.  Warto czasem odwrócić głowę od tych znanych atrakcji i spojrzeć w innym kierunku, bo można znaleźć coś naprawdę ciekawego.

Informacje o książce i fascynujące zdjęcia z wyprawy znajdują się na stronie http://www.facebook.com/MotocyklemPoPolsce