"Włocławek" został sprzedany na złom
To już ostatnie chwile statku "Włocławek", który niósł między innymi pomoc humanitarną mieszkańcom Haiti. Zły stan techniczny oraz metryka zadecydowały, że statek trafił do Alang w Indiach, gdzie zostanie pocięty na złom. Tę informację, otrzymaną od swojego przyjaciela, ze smutkiem przekazał władzom miasta i mediom komandor porucznik dr Kazimierz Fedak.
MS Włocławek został zbudowany w stoczni Gdyńskiej im. Komuny Paryskiej w 1989 roku. Był ostatnim z serii pięciu rorowców zamówionych przez Polskie Linie Oceaniczne. Obsługiwał linie śródziemnomorskie. W 2003 roku został wyczarterowany przez Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii do transportu wojska w rejon Zatoki Perskiej. Cztery lata później statek wydzierżawiło kanadyjskie dowództwo wsparcia operacyjnego CANOSCOM. Jego pierwszym zadaniem było przewiezienie z niemieckiego portu 15 czołgów dla kanadyjskich oddziałów stacjonujących w Afganistanie. Przewoził także wojska kanadyjskie na manewry na Jamajce w 2008 roku. Po remoncie w 2009 roku, w styczniu 2010 roku "Włocławek" ponownie został wyczarterowany przez kanadyjskie Ministerstwo Obrony Narodowej. Po trzęsieniu ziemi na Haiti, 12 stycznia 2010 roku, statek został włączony do kanadyjskiej operacji „Hestia”, której celem było niesienie pomocy humanitarnej dla mieszkańców wyspy dotkniętej kataklizmem.
Niestety, dziś wiadomo, że statek nie wypełni już żadnej kolejnej misji, ponieważ z racji wieku i związanego z tym kiepskiego stanu technicznego został sprzedany na złom. Taką informację przekazał komandor porucznik dr Kazimierz Fedak, którego o losach "Włocławka" zawiadomił Roman Marcinkowski, kapitan żeglugi wielkiej.
Statek został odprowadzony do „stoczni” w Alang, w zatoce Khambal, stan Gudjarat w Indiach. Piszę „stocznia” w cudzysłowie dlatego, że statki złomuje się w straszliwie prymitywnych warunkach na plaży. Statek idący na złom czeka na określony dzień, określoną godzinę i minutę, w czasie wysokiej najwyższej wody sam sztranduje, czyli całą naprzód wyrzuca się na piaszczysty brzeg, gdzie oczekują go bosonodzy ludkowie z palnikami acetylenowymi. Wygląda to przerażająco. A tak w ogóle, to stary, opuszczony statek jest dla mnie zawsze ogromnie smutnym widokiem - z żalem komentuje dr Kazimierz Fedak...