Uprzejmość - to nie wszystko
O tym, że oprócz dobrego serca należy kierować się jeszcze dodatkowo zasadą ograniczonego zachowania przekonał się 78-letni mieszkaniec Włocławka.
Wczoraj ok. godz.14:00 idąc ulicą zatrzymał się obok niego samochód, w którym siedziały trzy osoby. Kierowca zapytał o drogę do szpitala. Kiedy starszy pan tłumaczył w jaki sposób należy tam dojechać padła propozycja, aby wsiadł do samochodu i wskazał im drogę. Mężczyzna postanowił pomóc nieznajomym. W czasie jazdy dowiedział się, że nieznajomi przyjechali do Włocławka z Budapesztu, aby zapłacić za operację, której dokonano w szpitalu wojewódzkim. Kiedy wskazał im drogę otrzymał od nieznajomego kierowcy 20 dolarów. Ten postanowił jeszcze w dowód wdzięczności odwieźć starszego pana do domu. Będąc praktycznie na miejscu kierowca samochodu zapytał, czy mógłby zostawić w mieszkaniu dwa „płaskie” telewizory, aby nie jeździć z nimi do szpitala. Starszy pan zgodził się. Razem z kierowcą i pasażerką weszli do środka. W samochodzie pozostał jeszcze mężczyzna w wieku ok.30 lat, który wcale się nie odzywał.
Będąc w mieszkaniu nieznajomy otrzymał telefon. Jak twierdził właściciel mieszkania wyglądało to na rozmowę z lekarzem. Po niej mężczyzna stwierdził, że musi zapłacić za operację w polskiej walucie - jak sugerował, lekarz nie zgodził się na zapłatę dolarami, które rzekomo posiadał. W obliczu takiej sytuacji nieznajomy zapytał, czy starszy pan mógłby mu pożyczyć pieniądze na uregulowanie należności. Ten poruszony historią wyjął wszystkie swoje oszczędności i przekazał nieznajomemu 4.100 złotych. Za swoją dobroć otrzymał kolejne 20 dolarów. Nieznajomy postanowił pozostawić jeszcze saszetkę, w której miały znajdować się dolary. Po tym fakcie razem z kobietą wyszli po telewizory, które miały pozostać w mieszkaniu. Kiedy minęło kilka minut i z telewizorami nikt się nie pojawił starszy pan zaniepokoił się. Dalszego przebiegu historii nietrudno się domyśleć. Kiedy mężczyzna wyszedł przed blok nikogo już nie zastał. W mieszkaniu sprawdził zawartość saszetki. Okazało się, że w jednej części była zwinięta reklamówka z papierami. Druga część była zamknięta na kłódkę. Mężczyzna o całym zdarzeniu postanowił powiadomić policję. Mundurowi wyjaśniają okoliczności sprawy i poszukują „przybyszów z Budapesztu”.