Patryk K. był przyjacielem Magdaleny W., mamy dwójki małych dzieci. Kiedy musiała wyjść z domu, by załatwić ważne sprawy, Alan i Marcel pozostawali pod opieką 20-latka. Tak było także 16 lutego, kiedy Magdalena W. poszła do MOPR-u. Jak pierwotnie twierdził Patryk K., miał zamiar przebrać dwuletniego chłopca, ale dziecko wyślizgnęło mu się z rąk, spadło z wersalki i straciło przytomność.
Mężczyzna wezwał pogotowie. Potem przyznał, że uderzył Marcela, ponieważ zdenerwował się, że nie dostał przelewu na konto. Z czasem odwołał jednak zeznania i odmówił składania wyjaśnień. Jaka była przerażająca prawda, wykazało śledztwo i opinie biegłych.
Od października 2014 roku do 16 lutego 2015 roku Patryk K. znęcał się fizycznie i psychicznie nad dzieckiem w ten sposób, że stosował w stosunku do niego kary cielesne w postaci uderzeń ręką w głowę, po twarzy, po całym ciele, ściskał, potrząsał, czym spowodował u pokrzywdzonego liczne obrażenia. Stosował terror psychiczny poprzez wykrzykiwanie i podnoszenie głosu w celu wyegzekwowania wykonywanych poleceń przez dziecko. 16 lutego trzykrotnie uderzył pokrzywdzonego ręką w tył głowy, złapał go za policzki i ścisnął je, a następnie działając z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia, uderzył go ze znaczną siłą ręką w twarz i silnie popychając spowodował, że pokrzywdzony przewrócił się, uderzając o podłogę, czym spowodował obrażenia, które doprowadziły do śmierci pokrzywdzonego w dniu 14 marca. Na podstawie okoliczności takich, jak sposób, siła, miejsce zadawanych ciosów, co najmniej przewidywał możliwość śmierci wymienionego - czytamy w akcie oskarżenia skierowanym 30 października do sądu przez Prokuraturę Rejonową.