W najliczniej dotkniętych zawodach znajdą się sprzedawcy, pracownicy ochrony, sprzątania, gastronomii czy magazynów. Analiza zapotrzebowania galerii handlowych i największych sieci detalicznych – nie uwzględniając dyskontów –wskazuje, że 49 wolnych niedziel w roku to ograniczenie pracy o ponad 600 tysięcy roboczogodzin i około 50.000 etatów.

Obawiamy się gigantycznej skali zwolnień po wprowadzeniu wolnych niedziel – niestety, dotkną one osoby najmniej zarabiające i najtrudniej usytuowane na rynku pracy. Z pewnością sieci i galerie handlowe dostosują poziom kosztów do uzyskiwanych przychodów. Dlatego to właśnie pracownicy poniosą największe koszty wolnych niedziel. Trudno dziś oszacować skutki społeczne tego rozwiązania – nie ma jednak wątpliwości, że będą one dotkliwe. Także dla budżetu państwa, który będzie obciążony wyższymi kosztami ochrony bezrobotnych. Czy na pewno celem inicjatorów projektu jest taki efekt? – mówi Tomasz Wojak, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Do wzrostu bezrobocia z pewnością przyczyni się także może planowane podwyższenie płacy minimalnej do 2.000 zł oraz ustanowienie najniższej stawki godzinowej na poziomie 13 zł od 1 stycznia 2017 roku. Koszty te będą ponosić zarówno podmioty prywatne, jak też administracja państwowa i samorządowa. Tak drastyczny wzrost kosztów pracy może oznaczać dodatkowe zwolnienia 45.000 pracowników.

Osoby zatrudnione w handlu mają podzielone zdania na temat wprowadzenia dodatkowych dni wolnych od zakupów. Przeciwnicy zmian podkreślają, że to właśnie niedziele są dniami, w których bardzo chętnie wybieramy się po najróżniejsze produkty, a tym samym  zostawiamy w sklepach sporo gotówki.

Klienci przyzwyczaili, że nasz sklep otarty jest 7 dni w tygodniu. Kupują wszystko – od papierosów i alkoholu po makarony, kasze czy smakowe herbatki. Mamy stałe klientki, które po niedzielnej mszy przychodzą na słodkie zakupy a przy okazji kupią – tak na wszelki wypadek – kilka rolek papieru toaletowego  – opowiada pani Asia ze sklepu w centrum miasta.

Z kolei pani Sylwia, zatrudniona w sklepie odzieżowym, podpisała się pod projektem zakazu handlu w niedziele.

Całe dnie w spędzam w pracy, mam dwoje dzieci, z którymi widuję się rano i wieczorem. Doprawdy nie trzeba kupować nowej bluzki czy spódnicy właśnie w niedzielę czy święto. W innych krajach nikt nie robi problemu z tego, że sklepy są zamknięte – mówi ekspedientka.