Mały kabelek, duży kłopot
Ariel Piotrowski i Ireneusz Pleskot naprawdę dobrze radzili sobie w pierwszym i drugim dniu najważniejszej imprezy rajdowej w naszym kraju. Wszystko szło zgodnie z planem aż do feralnego szóstego OS-u.
Choć na pierwszym, piątkowym odcinku specjalnym w Mikołajkach załoga Ariel Rally Teamu zajęła dopiero 28. miejsce, to jednak jej straty do konkurentów, którzy zanotowali lepsze rezultaty, były naprawdę niewielkie. Najszybszy na 2,5-kilometrowym prologu Kajetan Kajetanowicz w czteronapędowej Imprezie uzyskał czas zaledwie o 12,5 sekundy lepszy od włocławianina. Do Tomasza Gryca, najszybszego w klasie R2B, Ariel w tym miejscu stracił raptem dwie sekundy. Z kolei Jan Chmielewski, czyli lider pucharu Citroena, jadący nowocześniejszym modelem DS3, uplasował się zaledwie dwa miejsca wyżej od zawodnika ART, na 26. pozycji. Różnica pomiędzy nim, a Piotrowskim na OS1 Mikołajki wyniosła tylko 0,4 sekundy.
Włocławsko-warszawska załoga dobrze na mazurskich szutrach spisywała się również w sobotę. Pecha już na drugim odcinku miał jeden z największych rywali Ariela, Szymon Kornicki. Tym samym załoga ART awansowała na drugie miejsce w klasyfikacji R2B i trzecie w Citroen Racing Trophy. Niezwykle szybki cały czas był Gryc, możliwości swego auta wykorzystywał Chmielewski.
Niestety, na przedostatnim, najdłuższym z sobotnich odcinków specjalnych, liczącym przeszło 26 kilometrów OS 6 Kruklanki, pech na siedem km przed metą dopadł również Piotrowskiego i Pleskota. Przez błahą z pozoru awarię załoga z numerem 31 spadła na odległš, 29. pozycję w generalce. Po drugim dniu 68. Rajdu Polski w reprezentanci włocławskiego teamu w klasie R2B zajmują czwartą lokatę. Kornicki i Hundla są w tej klasyfikacji o oczko niżej.
Ariel Piotrowski: Szkoda, że tak się poukładało, ale na złośliwość rzeczy martwych człowiek po prostu czasami nie ma jakiegokolwiek wpływu. W momencie gdy stanęliśmy na trasie, od razu zabraliśmy się do szukania przyczyny awarii. Szybkie ustalenie i usunięcie kłopotu na miejscu okazało się niemożliwe. W związku z tym musieliśmy wycofać się z dwóch ostatnich odcinków i skorzystać z systemu SupeRally. Za każdy niezliczony OS dopisywano nam po trzy minuty starty do najszybszych konkurentów, łącznie straciliśmy więc w ten sposób aż sześć minut.
Cóż, Szymon Kornicki miał jeszcze większego pecha. W naszym przypadku okazało się, że przyczyną problemu był ukruszony przewód od cewki zapłonowej. Niedyspozycja auta przytrafiła się w sytuacji, gdy wydawało się, że bezpiecznie dowieziemy to drugie miejsce w R2B aż do mety ostatniego sobotniego OS-u. Było już tak blisko. O wygranej nie myśleliśmy, bo Tomek Gryc od samego początku narzucił niesamowite tempo i bardzo ciężko byłoby go gonić. Z kolei Rafał Janczak tracił do nas półtorej minuty. Pozycja wiceliderów klasy wydawała się więc być niezagrożona. Gdybyśmy na takim miejscu ukończyli cały rajd, wskoczylibyśmy na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw w R2B. "Kornik" przed ostatnią rundą RSMP w tej sytuacji pewnie sporo już by do nas tracił. No, ale cóż. Stało się, trzeba się z tym pogodzić i walczyć dalej. Za każdy dzień zmagań przyznawane są dodatkowe punkty. Pościgamy się o tą niedzielną "dniówkę".
Na pierwszej pętli zamierzamy jechać swoje i kontrolować sytuację. Jeżli się okaże, że jest taka potrzeba, to na drugiej pętli podejmiemy większe ryzyko i trochę przyciśniemy. Do rywali, którzy są przed nami, straty po sobocie są naprawdę duże i trudno będzie je odrobić, o ile wszystkich z nich będzie omijał pech. Tego ostatniego jednak nie można wykluczyć. Tu jeszcze wiele może się wydarzyć, gdyż to długi, ciężki rajd, a na jutro zaplanowanych jest jeszcze więcej kilometrów oesowych niż było na dziś.
Źródło: Ariel Rallyl Team