Jan Stocki: Sam sobie jestem sterem
W tej kadencji po raz pierwszy zasiada w Radzie Miasta: zaczynał jako radny klubu Prawo i Sprawiedliwość, a od kilku tygodni jest „wolnym strzelcem”, co bardzo sobie chwali. Obecnie pracuje nad zawiązaniem lokalnych struktur „Solidarnej Polski”. W rozmowie z portalem wloclawek.info.pl opowie także o tym, jak wyobraża sobie współpracę z władzami miasta i w jaki sposób chce wspierać młodych ludzi.
Zagrał Pan w LOTTO? Szykowała się niezła wygrana – ponad 20 milionów złotych. Bo gdyby los fortuny uśmiechnął się do Pana...
Hm, niewiele bym zmienił w swoim życiu. Oczywiście marzy mi się kilka podróży, na pewno poprawiłaby się stopa życiowa, ale bez szaleństwa. Z bogactwem jest tak, że chcemy je mieć, a potem okazuje się, że to bogactwo ma nas.
Zrezygnowałby pan z mandatu radnego?
Wówczas zniszczyłbym sam siebie, bo są rzeczy, do których się dąży, próbuje się osiągnąć kolejny pułap działalności i nie można z nich rezygnować z powodu pieniędzy.
A z jakich powodów zrezygnowałby Pan z madatu?
Kiedy zawiódłbym wyborców, gdybym okazał się niewiarygodny, Wtedy trzeba honorowo odejść.
Jak pan ocenia swoją działalność radnego na przestrzeni tych kilkunastu miesięcy?
To był czas moich dwóch debiutów: półtora roku temu zaczynałem pracę jako radny klubu PiS i oceniam tę pracę dość średnio. Kilka tygodni temu zadebiutowałem jako radny niezależny i to mnie coraz bardziej cieszy. Nie ma nic gorszego jak polityczna niewola, a wielkie molochy polityczne jak PiS, PO czy SLD nie dają w mieście jakiejś swobody działania. A teraz sam jestem sobie sterem, nie jestem marionetką, mogę podejmować decyzje zgodnie z sumieniem, więc czasem głosuję z koalicją, a czasem z opozycją. Wiem, że to denerwuje jedną albo drugą stronę.
Po odejściu z PiS pojawiły się pogłoski, ze zwiąże się Pan z PO lub SLD. Twierdził Pan wówczas, że jest działaczem Włocławskiej Wspólnoty Samorządowej. A tu kolejna zmiana, czyli wstąpienie w szeregi Solidarnej Polski.
Tak naprawdę jestem w tym samym miejscu i tym samym środowisku, bo WWS to była emanacja samorządowa „Solidarności”. A Solidarna Polska to Polska równych szans, która na pierwszym miejscu stawia człowieka, a nie partyjne układy. Na prawej stronie sceny politycznej bardzo często dochodzi do transferów. Myślę, że ja w dalszym ciągu mogę realizować to, czego oczekują moi wyborcy. Zmiana partii nie wiąże się ze zmianą poglądów, tylko radykalną zmianą sposobu działania. Ja chcę działać, żeby zwyciężać, a nie żeby pięknie przegrywać. Chcę rozwiązywać konkretne problemy, a nie zajmować się tanią demagogią. A niestety, te partyjne układy, które dotychczas obserwowałem i często w nich uczestniczyłem, powstrzymują człowieka przed takim działaniem, a raczej spychają w tani PR.
Podczas kongresu założycielskiego, który odbył się 24 marca, szefem partii został Zbigniew Ziobro, a Pan zaczyna formowanie struktur lokalnych.
W Warszawie było 17 osób z Włocławka, myślę, że jet to dobry zaczyn. Ja nie zamierzam tworzyć organizacji, które musi bić inne pod względem ilościowym, wolałbym, aby to była rywalizacja pod względem jakościowym. Szczególnie z PiS, partią najbliższą nam ideowo. Teraz trwają spotkania, rozmowy, przede mną jeszcze utworzenie siedziby, ale to są koszty, a jak wiadomo, my nie jesteśmy partią finansowaną z budżetu państwa. Kiedy już będziemy gotowi, stworzymy program dla Włocławka, bo nie zamierzamy z tym czekać do okresu przedwyborczego. Oczywiście zwrócę się z tym programem do innych organizacji politycznych i tutaj będzie największy sprawdzian dla rządzącego miastem SLD czy zechce takiego wsparcia.
Stojąc z tej prawej strony dostrzegł Pan jakieś pozytywne działania włocławskiej lewicy?
Remonty dróg, dywaniki asfaltowe – to było takie przełamanie niemocy, że Włocławek jest dziurawym miastem. Są planowane kolejne inwestycje drogowe, które na pewno będę popierać. Trzeba działać dla młodzieży, dla rozwoju infrastruktury. Stanowisko „nie, bo nie” to jest bardzo złe rozwiązanie. Na pewno będę wspierać SLD w tych wszystkich dziedzinach, które będą dobre dla mieszkańców. Władza również popełnia błędy. Nie wyszło najlepiej ze Strefą Rozwoju Gospodarczego, bo wciąż tam nie ma żadnego inwestora, zawsze będę miał wątpliwości co do Browaru B, bo nie wiem, czy ta inwestycja jest sensowna. Nie do końca przekonały mnie kwestie związane z bulwarami, chociaż powoli ten teren zaczyna wyglądać coraz lepiej.
Wspomniał Pan o ludziach młodych. Troska o ich przyszłość i chęć zatrzymania we Włocławku to temat, który wraca jak bumerang podczas wszystkich kampanii przedwyborczych. Co w tej kwestii powie nam Jan Stocki?
Przypomnę, że byłem jednym z inicjatorów powstania Młodzieżowej Rady Miasta. Niestety, nie udało mi się przeforsować projektu o asystentach radnych, ponieważ przewodniczący RM nie wyraził zgody na realizację tego pomysłu. Mimo to niedługo będę mógł przedstawić moich „nielegalnych” asystentów. Chcę otaczać się młodymi osobami, bo młodość to entuzjazm i energia. Żeby rozwiązać czyjeś problemy, przede wszystkim trzeba uciec od swoich własnych wspaniałości na rzecz rozmawiania z innymi. Będę pytał młodych ludzi, czego potrzebują, a potem o to wnioskował. To jest mój sposób na rozwiązywanie problemów młodych. Również tych związanych z pracą, ponieważ to oni wiedzą, czego oczekują, a ja jako radny i być może osoba, która będzie miała wpływ na władzę, muszę znaleźć sposób na realizację ich oczekiwań.