Włocławska strefa nie zachęca inwestorów
Tak uważają radni klubu Platformy Obywatelskiej. Na dowód przedstawiają dokumentację fotograficzną i wskazują na wiele usterek oraz zdemontowane dekle od hydrantów. Jacek Kuźniewicz odpowiada, że miasto nie odpowiada za akty wandalizmu.
Podczas konferencji prasowej radni przedstawili bogatą dokumentację, którą gromadzili przez kilkanaście tygodni. Wynika z niej, że przez ten czas nie zostały naprawione usterki czy szkody, a wciąż pojawiają się nowe. Jakie? Wygięta lampa oświetleniowa w otoczeniu lamp świecących się około godziny 18.00, uszkodzone krawężniki, wybite lub pomalowane szyby w wiatach przystankowych, niedbale osadzone znaki przystankowe, zapadnięta kostka chodnikowa, brak tabliczek informacyjnych, hydranty pozbawione dekli. Największe niebezpieczeństwo stanowią studzienki kanalizacyjne pozbawione włazów. W niektórych ktoś umieścił gałęzie ostrzegające przed wpadnięciem w około pięciometrową studzienkę. Te udokumentowane usterki wynikają z niedbałego wykonania i ze złej jakości materiałów - twierdzą radni i mówią, że taki stan rzeczy nie wpływa na pozyskanie inwestorów. Kupuje si się też oczami, więc potencjalny przedsiębiorca będzie chciał sprawdzić stan techniczny terenu lub obiektów.
Radni chcieliby wiedzieć, dlaczego systematycznie pojawiające się usterki i zniszczenia nie zostały naprawione i jakie zapisy znalazły się w umowie gwarancyjnej z wykonawcą. Zamawiający może na przykład obniżyć wynagrodzenie, jeśli wady uniemożliwiają działalność inwestorowi. Zaprezentowane przez nas zniszczenia i wady na pewno nie uniemożliwiają funkcjonowania, ale nie wpływają korzystnie na ocenę potencjalnych inwestorów - mówi Sławomir Bieńkowski, szef klubu PO.
Jacek Kuźniewicz, zastępca prezydenta miasta do spraw rozwoju zapewnia, że każda inwestycja jest objęta gwarancją i to na o wiele dłuższy czas, niż w minionych kadencjach. To są gwarancje 4-5-letnie, z których korzystamy. Wszystkie inwestycje są też poddawane przeglądom okresowym, które odbywają się kilka razy w roku. Wszelkie usterki są usuwane, ale czasem jest tak, że pojawiają się nowe – mówi Kuźniewicz. Niektóre zniszczenia to akty wandalizmu, a prezydent nie może odpowiadać za dewastację mienia. Trudno jednak by było postawić w strefie patrol ochroniarzy, bo wówczas pan Bieńkowski miałby pretensje, że marnotrawimy pieniądze strzegąc pusty teren.