Fałszywy wnuczek to nieświadomy pośrednik oszustów
Pod koniec ubiegłego tygodnia policja poinformowała o zatrzymaniu mężczyzny, który miał być zamieszany w sprawę wyłudzenia pieniędzy metodą "na wnuczka". Okazało się jednak, że były ochroniarz miał tylko odebrać przesyłkę, a zadanie zleciła mu firm, z którą niebawem miał rozpocząć współpracę.
Przypomnijmy: W piątek mąż mieszkanki osiedla Zawiśle poinformował policję, że jego żona właśnie rozmawia telefonicznie z rzekomym wnuczkiem, który prosi o wsparcie finansowe. Kobieta od razu zorientowała się, że jest to próba oszustwa, bo jej wnuczek ma zaledwie kilkanaście miesięcy. Zgodnie z poleceniami mundurowych ustaliła z dzwoniącym okoliczności przekazania pieniędzy. Przygotowała kopertę, do której włożyła pociętą gazetę i wyszła na spotkanie z kurierem, który podjechał taksówką, odebrał kopertę i w tym momencie wkroczyli policjanci usiłując zatrzymać mężczyznę. Ten jednak wsiadł do taksówki. Mundurowi oddali strzały ostrzegawcze. Kierowca i pasażer trafili do policyjnego aresztu. Pierwszy, po weryfikacji został zwolniony. Rzekomy wnuczek, po przesłuchaniu też został zwolniony. Dlaczego?
58-letni mieszkaniec Włocławka to bezrobotny ochroniarz. Kiedy stracił pracę w archiwum państwowym, razem z żoną i córką zaczął zamieszczać na portalach ogłoszenia, że ma doświadczenie w branży i może się podjąć wykonywania określonych zadań. Któregoś dnia zadzwoniła do niego pewna firma oferując zatrudnienie w charakterze kuriera. Umowa miała być przesłana pocztą. Zanim jednak dokumenty dotarły, mężczyzna ponownie odebrał telefon od firmy. Dowiedział się, że jest pilne zlecenie i czy mógłby je zrealizować. Miał odebrać przesyłkę i następnie przekazać ją kurierowi czekającemu na dworcu. 58-latek wziął taksówkę, podjechał pod wskazany adres, przejął przesyłkę i ... został zatrzymany przez policję.
Zgromadzony materiał dowodowy nie pozwalał na postawienie mężczyźnie jakichkolwiek zarzutów. Zatrzymany był przekonany, że działa legalnie. Wersję o zamieszczeniu ogłoszeń i propozycji pracy potwierdziła zarówno żona jak i córka mężczyzny, który został zwolniony do domu - wyjaśnia Waldemar Kwiatkowski, zastępca prokuratora rejonowego we Włocławku.