Pierwsza część spotkania z bardzo osłabionym zespołem z Dąbrowy Górniczej rozpoczęła się najlepiej jak można. Piłkę po rzucie sędziowskim zbił do Chrisa Dowe’a Shawn Jones, ten natomiast zrewanżował się fantastycznym podaniem i akcję zakończył wsadem ten, który ją rozpoczął - Shawn Jones. Zawodnik ten pokazał się dobrze w obronie i w ataku i zdobył w pierwszej części gry 8 punktów i trzy zbiórki. Po trójce Simona było już 5:0. Wydawało się, że Anwil rozgromi osłabioną drużynę gości. Niestety, nieskuteczne akcje i straty pozwalały na utrzymanie się w grze dąbrowian. Bryce Douvier wykorzystywał dogodne pozycje i trafił dwa razy za 3 pkt i dwa razy spod kosza, wtórował mu świetnie dysponowany tego dnia Robert Jonson zdobywca 5 punktów w tej ćwiartce a łącznie w meczu 31 (6/10 za 3 pkt). Po tej części gry prowadził Anwil 23-19.
Druga kwarta to mocne uderzenie gości, już po niecałych dwóch minutach gry doprowadzili po błędach i stratach Anwilu do remisu 26-26, by chwilę później wyjść na dwupunktowe prowadzenie 28-26. Trener Milicic bardzo szybko poprosił o czas, a zaraz po nim była kolejna strata - tym razem Freimanisa i w kontrze 3 punkty dla gości zdobył świetnie dysponowany Jonson. MKS zagrał bardzo dobry początek drugiej kwarty i w jej połowie nadal utrzymywał prowadzenie 36-35. W tym momencie po czasie dla trenera gości Anwil odpalił dwie „trójki” i po faulu na Freimanisie i celnych wolnych było już 43:36. Na niecałe 3 minuty do końca po celnym rzucie trzypunktowym Sokoła było już 47-38. Anwil wydawał się już wrócić do gry i kontrolować spotkanie. Do przerwy Mistrzowie Polski prowadzili 56:44.
Po przerwie gospodarze za sprawą dużo lepszej obrony i rzutów z dystansu Rickiego Ledo w błyskawicznym tempie zwiększyli swój dorobek punktowy do 64 oczek. Nadal zdarzały się błędy w ataku, przede wszystkim niecelne podania, które przechwytywali zawodnicy MKS-u. Mimo wszystko przewaga Rotweilerów była bezpieczna i po pięciu minutach gry tej kwarty wynosiła dziewiętnaście punktów. Kilku świetnych podań od Tonego Wrotena nie wykorzystali koledzy z zespołu m.in. Kuba Karolak i Krzysztof Sulima. Rosnąca skuteczność rzutów z dystansu i bardzo twarda obrona, z którą nie potrafili poradzić sobie zawodnicy z Dąbrowy, pozwalała na szybkie zwiększanie przewagi i po trzeciej kwarcie Mistrzowie Polski prowadzili już 82:56!
Ostatnia odsłona rozpoczęła się szybką kontrą Anwilu i rzutem z dystansu Sokołowskiego, który już miał 14 punktów. Dwie świetne akcje - jedna trzypunktowa i wsad gości zmniejszyły przewagę gospodarzy o 5 pkt i o czas poprosił Igor Milicic. Mimo iż przewaga była bardzo bezpieczna (24pkt), zaraz po wejściu na parkiet z dystansu trafił Karolak. Goście mimo miażdżącej przewagi rywali nie złożyli broni, starali się wykorzystać każdą możliwą pozycję do oddania rzutu. Niestety, braki kadrowe po rozstaniu się z Tavariusem Shine i Evaristem Shonganya oraz nieobecności Dominica Artista, Radosława Choraba, Iwana Wasyla i Jakub Kobla były bardzo widoczne. Tak naprawdę tylko od Rottweilerów zależało, jaką przewagę wypracują, bo możliwość podjęcia równorzędnej walki przez gości była raczej mało prawdopodobna. Co prawda zawodnicy MKS trafiali z dystansu ale tylko dlatego, że Anwil na to pozwalał. Gra Mistrza Polski w tej kwarcie była bardzo swobodna, zawodnicy z Włocławka w pełni kontrolowali przebieg końcówki tego meczu. Na trochę ponad minutę do końca wszedł na parkiet wywołany przez publiczność Adam Piątek i w ostatniej akcji zdobył punkty, co zaowocowało ogromnym aplauzem publiczności. Mecz zakończył się wynikiem 112:88.
Anwil Włocławek – MKS Dąbrowa Górnicza 112:88 (23:19, 33:25, 26:12, 30:32)
Anwil: Sokołowski 18 (4), Ledo 17, Freimanis 15 (1), Jones 12, Simon 5 (1), Karolak 12 (2), Sulima 9, Dowe 8 (1), Wroten 6 (1), Szewczyk 5, Wadowski 3, Piątek 2
MKS: Johnson 31 (6), Douvier 23 (3), Wieczorek 14 (2), Put 9, Piechowicz 5 (1), Fraser 2, Dawdo 2, Harris 2