"Utopione pieniądze" w miejskiej przystani
Radni klubu PO twierdzą, że ratusz lekką ręką wydaje publiczne pieniądze na nieprzynoszące zysku inwestycje. Tym razem skrupulatnie wyliczyli, ile kosztowała budowa przystani na Zalewie Wiślanym i jakie są koszty utrzymania obiektu. Ratusz odpowiada, że zarzuty są bezpodstawne.
W 2009 roku miasto od Hydrobudowy wynajęło działkę o powierzchni około 15 tysięcy metrów kwadratowych. Firma, która obiecywała, że teren sprzeda po atrakcyjnej cenie, upadła. Cały majątek przejął syndyk masy upadłościowej i to jemu miasto płaciło za dzierżawę. Z czasem działkę kupiło w drodze przetargu. Sęk w tym, że musiało za nią zapłacić prawie milion złotych.
Przeglądając ogłoszenia o sprzedaży działek budowlanych w Modzerowie, widzimy, że średnia cena 1 m² wynosi 21 złotych. Kupując działkę po Hydrobudowie, miasto zapłaciło dwa i pół razy więcej. Gdyby miasto kupiło ją przed wybudowaniem infrastruktury, miasto zapłaciłoby cenę rynkową. Zliczając wszystkie koszty, 1,2 miliona złotych poszło w wodę - mówił Sławomir Bieńkowski. Radni krytykują zarówno sam pomysł pobudowania przystani na terenie nienależącym do miasta, jak i zasadność funkcjonowania przystani.
Radni twierdzą, że przystań nie jest konkurencyjna w stosunku do położonej mariny w Zarzeczewie i pobliskiego ośrodka w Dobiegniewie.
Tam panuje zupełnie inna atmosfera, wręcz unosi się taki duch żeglarski, odbywają się różnego rodzaju uroczystości, koncerty, pikniki W przystani na zalewie może zakotwiczyć 10 niedużych jednostek. W ubiegłym roku, przez 9 miesięcy, wykupiono 42 postoje powiedział szef klubu radnych PO i dodał Jeżeli przystań musi funkcjonować, to życzymy jej dużej popularności, bo nie ma innego wyjścia. Jednak szanse na to, że będzie super atrakcją i promocją Włocławka, są znikome.Inaczej sprawę przystani postrzega ratusz.
W momencie, kiedy staraliśmy się o pozyskanie funduszy unijnych na realizację mariny na zalewie, rozważaliśmy różne lokalizacje twierdzi Monika Budzeniusz dyrektor Wydziału Komunikacji Społecznej i Promocji UM.
Teren został wyceniony przez rzeczoznawcę ratusza i Hydrobudowy. W momencie, kiedy miasto miało finalizować transakcję, Hydrobudowa ogłosiła upadłość.
Syndyk wycenił tę działkę na ponad 900 tysięcy złotych. Mimo że wcześniej sygnalizowaliśmy, że są tam nasze naniesienia i aby syndyk zastosował tryb bezprzetargowy, takiej zgody nie było. Wystartowaliśmy w drodze przetargu i działkę kupiliśmy wyjaśnia Monika Budzeniusz. Dyrektorka zapewnia, że i miasto, i dyrektor OSIR zarządzający przystanią, robią wszystko, by obiekt promować.
Ostatnio otrzymaliśmy bogatą galerię zdjęć dużej grupy Irlandczyków, którzy zatrzymali się na terenie przystani i korzystają z jej infrastruktury mówi Budzeniusz.