Dam pracę, niekoniecznie godną płacę
Przeglądając ogłoszenia znalezione w Internecie i na stronie urzędów pracy, najczęściej można znaleźć oferty dla specjalistów od "budowlanki", fachowców motoryzacyjnych i komunikatywnych kandydatów, którzy będą proponować ubezpieczenia/odszkodowania/kosmetyki. W znalezieniu pracy "pomaga" także grupa inwalidzka, dzięki której można zostać ochroniarzem lub sprzątaczką.
"PRZYIME DO PRACY DO POLBRUKU MAIACZYCH POJECIE O TYM HENTNYCH PROSZE O KONTAK". "Pzyjme brukarza do ułorzenia kostki" (pisownia oryginalna skopiowana z jednego włocławskich portali). Ortografia razi, ale oferta już niekoniecznie. Każda propozycja pracy dla osób, które za wszelką cenę jej poszukują, to nadzieja na zarobek.
Na jednym z portali znalazłem ogłoszenie o pracy dla osoby, która potrafi zająć się pracami remontowo-budowlanymi. Szef obiecywał wysoką stawkę godzinową, ostrzegając, że praca jest praktycznie od świtu do wieczora. Ok, im więcej pracuję, tym więcej zarobię wspomina Kamil. 30-latek srodze się jednak zwiódł, bo pod koniec miesiąca dostał połowę wynagrodzenia. Pracodawca tłumaczył, że musiał zainwestować w sprzęt, ktoś mu jest winien pieniądze i trzeba się cieszyć, że w ogóle dostali wypłatę.
Okazało się, że nie byłem pierwszy, który dał się nabrać. Niestety, swoich praw nie mogłem dochodzić w sądzie, bo pracowałem "na czarno" mówi Kamil.
Inny trzydziestolatek wyczytał na portalu, że są poszukiwani pracownicy do prywatnej chłodni. Euforia minęła, kiedy dowiedział się, jakie są warunki zatrudnienia. Czas pracy 10 godzin w systemie dziennym i nocnym. Dwie przerwy po 15 minut. Stawka - 5 złotych na godzinę. Przedstawiciel pracodawcy zapewniał, że jeszcze nie zdarzyło się, aby ktoś został zwolniony.
I to prawda, bo ludzie sami rezygnują harując po 10 godzin za marne grosze. Totalny wyzysk - mówi rozgoryczony Dariusz. Lżejszą pracę, ale za stawkę 4,5 zł/h proponuje jedna z firm sprzatających, która potrzebuje pracowników do sprzątania terenu wokół hipermarketu.
Fajnie, ale może dla studentów czy osób, które chcą dorobić. Na pewno nie da się z tego wyżyć. No i może niekoniecznie jest to praca marzeń dla absolwenta socjologii kwituje Łukasz.
Ewelina skończyła zaledwie gimnazjum, Doskonale wie, że ze zdobyciem pracy będzie miała problem, ale dzwoni wszędzie, gdzie nie jest wymagane określone doświadczenie i wykształcenie.
Zadzwoniłam do osoby, która oferowała roznoszenie ulotek. Kiedy powiedziałam, że z przyczyn rodzinnych skończyłam jedynie gimnazjum, pani strasznie się zdenerwowała i stwierdziła, że na jej propozycję pracy zgłaszają się absolwenci studiów, więc jakim prawem zawracam jej głowę opowiada rozżalona dziewczyna. Czy naprawdę trzeba tak upokarzać ludzi, którzy szukają pracy?
Młodzi i starsi bezrobotni poszukują zatrudnienia nie tylko śledząc ogłoszenia na portalach, ale także w Powiatowym Urzędzie Pracy. Przed okienkiem - kilka osób, które chcąc - nie chcąc wysłuchują "spowiedzi" osoby zgłaszającej się do rejestracji - jakie ma pani wykształcenie, gdzie ostatnio pan pracował, a ile pani chorowała, a może prowadziła działalność... Pani z okienka wyznacza termin rejestracji i zgłaszamy się do następnego urzędnika. Od kolejnego dowiaduje się, gdzie może poczytać aktualne oferty, znaleźć informacje o ewentualnych szkoleniach i kiedy ma się zgłosić po raz kolejny do urzędu. Kiedy pan Jarek po raz czwarty przyszedł do PUP, usłyszał, że jest dla niego praca - będzie naprawiał drukarki i ksero.
Potraktowałem to jak jakiś żart, bo mam wykształcenie humanistyczne. A pani mi na to: no przecież ma pan prawo jazdy i umie obsługiwać komputer. Naprawdę trudno mi było przekonać urzędniczkę, że umiejętność prowadzenia auta i korzystania z komputera nie jest jednoznaczne z umiejętnością naprawy sprzętu wspomina 45-latek.
Pani Marzena straciła pracę biurową, kiedy redukowano etaty. Załamała się, jest pod opieką psychologa. Ma 50 lat i nikłe szanse na zatrudnienie.
Codziennie przeglądam ogłoszenia zamieszczane na stronie internetowej PUP, ale niestety, nie mam grupy inwalidzkiej, nie nadaję się na fryzjerkę i nie umiem docieplać budynków stwierdza z sarkazmem. Ma jednak nadzieję, że podczas kolejnej wizyty, urzędniczka zaproponuje jej jakąś konkretną ofertę. Jedyna propozycja to tylko taka, żeby usiadła na krześle i popatrzyła na wbicie stempelka "Brak propozycji pracy, zgłosi się ...".
Materiał powstał na podstawie rozmów z internautami, którzy podzielili się z naszym portalem doświadczeniami w poszukiwaniu pracy. Zapraszamy do dyskusji, zarówno pracodawców jak i osoby szukające zatrudnienia.