Już pierwsza część spotkania pokazała, kto rządzi na parkiecie, Rottweilery zagrały agresywnie w obronie i skutecznie w ataku: Szymon Szewczyk i Ricky Ledo trafili po dwa razy za trzy punkty. Rywale z Rygi mieli problemy ze sforsowaniem obrony włocławian i byli mało skuteczni, zarówno w strefie podkoszowej, jak i z dystansu. Wynik 34-14 idealnie odzwierciedla sytuacje na parkiecie. W drugiej części gry Goście rzucili się do odrabiania strat, seryjnie za 3 punkty trafiał niesamowity Janis Blums. Wystarczyła chwila nieuwagi i bezlitośnie umieszczał piłkę w koszu. Trener Milicic zagrał jak rasowy trener NBA, w drugiej części zobaczyliśmy na parkiecie drugą piątkę Anwilu, a liderzy odpoczywali. Dało to, jak się okazało później, zamierzone efekty. Dzięki temu oraz poprawionej obronie i skuteczności Ryga odrobiła 10 punktów i połowa meczu zakończyła się rezultatem 53-43.
Po przerwie mecz stał się bardziej agresywny, a Milicic oszczędzał liderów i ćwiczył nowe zagrywki. Szczególnie z Michałem Sokołowskim, który dopiero co dołączył do zespołu po mistrzostwach świata. Goście natomiast rozkręcali się i punkt po punkcie gonili gospodarzy. Szalejący Blums znów trafiał za 3 punkty, a wtórowali mu Madsen i Bedford. Niestety bardzo agresywna gra opłacona została licznymi przewinieniami zespołu, również technicznymi. Przy bardzo ospałej grze Anwilu i wielu błędach kwarta zakończyła się rezultatem 74-70.
Czwarta ćwiartka była pokazem twardej walki z obu stron. Zawodnicy VEF, którzy ostrą walkę w poprzednich kwartach przypłacili dużą ilością przewinień, wpadli w niemałe kłopoty. Mimo wszystko zdołali przełamać Anwil, po świetnych rzutach z daleka Medforda z faulem i "szalonego" Blumsa. Ryga wyszła na dwupunktowe prowadzenie. Kolejna akcja 2+1 i zrobiło się 5 oczek na korzyść gości. Jednak ilość fauli dała o sobie znać, pierwszy parkiet opuścił Mediss, następnie techniczne przewinienie, drugie już w tym spotkaniu dostał Janis Blums i zszedł do szatni. Chwilę później kolejne przewinienie gości i na parkiecie zostało czterech graczy. Wzbudziło to ogromne emocje na trybunach, zareagował również trener Milicic i po konsultacji z sędziami zawodów przywrócono do gry ostatnio zdjętego zawodnika. Mistrzowie Polski nie zostawili złudzeń rywalom. Na 7 minut do końca po przyspieszeniu gry momentalnie wrócili na prowadzenie i nie oddali go do końca spotkania. Mecz zakończył się rezultatem 96-92 i puchar Kasztelana trafił do Anwilu Włocławek.
Liderem Anwilu był świetnie grający tego dnia Ricky Ledo zdobywca 28 punktów. Wsparciem dla niego byli Chris Dowe 16, Tony Wroten 14, i Szymon Szewczyk 12 (3 razy za 3 punkty. Szczególnie jeden rzut Szymona wzbudził salwe śmiechu na trybunach. Miało ty być podanie do prawdopodobnie Rickiego Ledo nad obręcz a piłka wpadła do kosza i był to rzut 3 punktowy na a Ledo w tym momencie został sfaulowany. I takim sposobem Anwil zdobył 5 punktów w jednej akcji. W zespole gości fenomenalne spotkanie rozegrał Janis Blums, rozbijał Obronę mistrzów Polski rzutki za 3 punkty. Trafił ich w tym spotkaniu aż 8 na 14 oddanych rzutów. Zdobył 24 punkty w całym spotkaniu. Wrażenie zatarła sprzeczka z sędziami, po której otrzymał drugie przewinienie techniczne i musiał opuścić parkiet. Bardzo dobre spotkanie w barwach mistrza Łotwy rozegrali Lester Medford i Alexander Madsen zdobywając odpowiednio 18 i 15 oczek dla swojej drużyny.
Anwil Włocławek - VEF Ryga 96:92
Anwil: Ledo 28, Dowe 16, Wroten 14, Szewczyk 9, Karolak 8, Milovanovic 7, Freimanis 5, Sokołowski 4, Sulima 4, Wadowski 1
Ryga: Blums 24, Medford 18, Madsen 15 Freimanis 10, Curry 9, Stumbris 5, Kraina 4, Mediss 4, Kurucs 3
Fallini