Pierwsza połowa meczu nie zapowiadała porażki włocławian, gra była wyrównana a momentami to polski zespół prowadził w tym starciu. Skuteczne akcje Tonego Wrotena od samego początku, bardzo dobra gra Shawna Jonesa w strefie podkoszowej i waleczność w obronie Michała Sokołowskiego napawały optymizmem. Ale i rywale nie zamierzali oddać zwycięstwa bez walki. W pierwszej części niesamowity Justin Dentmon (13 pkt) dawał się we znaki obrońcom z Włocławka i trafiał wszystko, co rzucił w kierunku kosza. Ricky Ledo nie zamierzał oddawać pola rywalowi i zaliczył 10 punktów w kwarcie, która dzięki jego właśnie akcjom skończyła się remisem (25:25).
Druga część wyglądała bardzo podobnie, prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Zmiana ustawienia Wrotena na grę bliżej kosza przynosiła bardzo dobre efekty, gdyż albo trafiał z pomalowanego, albo łapał przeciwników na faule. Niestety, nie był on super skuteczny w tym fragmencie gry, ale mimo to rozbijał często obronę rywali i świetnie asystował. Shawn Jones nie pozwalał przeciwnikom na zbyt wiele pod koszem i świetnie odnajdował się w ataku. Po kolejnej „trójce” Sokoła Anwil wyszedł na pięciopunktowe prowadzenie. Niestety goście bardzo szybko wykorzystywali błędy w ataku i obronie Anwilu i kolejne akcje należały już do nich. W półtorej minuty odrobili straty i wyszli na 5 punktowe prowadzenie 40:35. Włocławianie mało skuteczni w ataku starali się powalczyć o punkty i odrobienie strat. Niestety nie udało się to i do szatni schodzili ze stratą trzech punktów (44:41).
Po przerwie ofensywnie ustawiony zespół Rottweilerów miał poważne problemy z umieszczeniem piłki w koszu. Co gorsza, rywale coraz częściej zbierali piłkę na atakowanej tablicy i zdobywali łatwe punkty z ponowień. Słaba skuteczność Anwilu w rzutach - nie tylko tych z dystansu, ale również tych bliżej kosza - nie pozwalała na odrabianie coraz większych strat. Im dłużej trwał mecz tym bardziej widać było zmęczenie zawodników po niedzielnych derbach. W porównaniu do rywali, którzy odpoczywali prawie miesiąc, było to widoczne w szybkości ataku zarówno pozycyjnego jak i szybkiego kontrataku. Rywale prowadzili nawet 9 punktami w tej części gry. Mimo wszystko dzięki dobrej grze Ledo, jego punktom i podaniom otwierającym pozycje rzutowe, kolegom udało się zniwelować straty i zaliczka francuskiej ekipy przed czwartą kwartą stopniała do dwóch oczek.
Ostatnia kwarta wypadła zdecydowanie najgorzej ze wszystkich. Rottweilery przy braku skuteczności tego dnia i niesamowitym braku szczęścia tracili coraz więcej punktów. Pod nieobecność na parkiecie Jonesa nie miał kto walczyć w pomalowanym, a przez brak kontuzjowanego Simona rotacja w składzie była zawężona. Zawodnik jego pokroju w każdej chwili jest w stanie wziąć sprawy w swoje ręce i pociągnąć kolegów do walki skutecznymi akcjami a tego najbardziej brakowało. Anwil nie potrafił wypracować pozycji rzutowej i gra ataku bazowała na indywidualnych zagraniach Wrotena i Ledo. Gospodarze wyszli nawet na dwucyfrowe prowadzenie, ale włocławianie starali się walczyć do końca. Mimo najszczerszych starań dyspozycja strzelecka i walka na tablicach nie pozwoliła na zwycięstwo nad EB Pau-Lacq-Ortez. Gospodarze pokonali Anwil taką samą ilością punktów jak przegrali we Włocławku 85:87.
EB Pau-Orthez - Anwil Włocławek 85:77 (25:25, 19:16, 19:20, 22:16)
Pau-Orthez: Dentmon 25, Drame 15, Ibekwe 11, Stojanovski 10, Moore 9, Diawara 7, Cavaliere 3, Cornelie 3, Daval-Braquet 2
Anwil: Ledo 25, Dowe 14, Jones 13, Wroten 11, Sokołowski 8, Freimanis 6
Tabela Grupy B:
1. Hapoel Jerozolima 10 17 7 3 865 809
2. AEK Ateny 9 16 7 2 708 635
3. San Pablo Burgos 10 16 6 4 856 809
4. Rasta Vechta 10 15 5 5 845 844
5. Anwil Włocławek 10 15 5 5 867 901
6. Teksut Bandirma 10 14 4 6 801 807
7. EB Pau-Orthez 10 13 3 7 790 859
8. Telenet Giants Antwerpia 9 11 2 7 652 720
Fallini