Legia zaczęła świetnie od punktów byłego zawodnika Anwilu Milovanowica, trójkę dołożył Michalak. Gospodarze natomiast pozostawali bez punktów z gry przez pierwsze 2 minuty. Piękne podanie Milovanovica do Pindera, który wykorzystał sytuację i jak przystało na zawodnika tego pokroju, skończył akcję z góry. Po 3 minutach gry trójkę „odpalił” Ledo, następnie punkty zdobył Jones i Anwil wyszedł na prowadzenie. Milan Milowanovic, były zawodnik Anwilu, zagrał bardzo dobrą pierwszą kwartę przeciwko swoim byłym kolegom z zespołu i zdobył 8 punktów. Włocławianie nie bardzo byli w stanie znaleźć recepty na defensywę Legii, dużo niecelnych podań i rzutów oraz straty (7) nie pozwalały na zbudowanie przewagi a Legioniści wykorzystywali te błędy. Dopiero ostatnia akcja Wrotena pozwoliła na zdobycie prowadzenia (25:23).
Druga kwarta, rozpoczęta prze Rottweilery w drugim składzie, przyniosła świetne rezultaty. Po dwóch minutach włocławianie prowadzili już pięcioma punktami. Z drugiej strony nadal szalał Milovanowic, jakby chciał udowodnić trenerowi Milicicowi, że niesłusznie spisał go na straty. Bardzo zauważalny był również Michalak, który w dwóch akcjach z rzędu punktował z dystansu. Ci dwaj zawodnicy wyprowadzili Legionistów na trzypunktowe prowadzenie. Na szczęście druga połowa tej kwarty należała już do Rottweilerów. Skuteczne akcje Ledo za trzy punkty, niezła obrona, wejścia pod kosz Wrotena i świetna gra na tablicach, pozwoliły odskoczyć na 11 oczek. Do przerwy było 50:39 dla gospodarzy.
W drugiej połowie dało się zauważyć dużo błędów warszawskiej ekipy i bardzo swobodną grę Anwilu, który z minuty na minutę zdobywał coraz większą przewagę. Świetna gra Dowe'a, który wymuszał faule i podawał m.in. do "Sokoła" trafiającego za 3 punkty. Szczelna obrona i spora ilość przechwytów, w tym dwóch Jonesa, pozwalała na spokojne zyskiwanie przewagi i coraz spokojniejszą grę Mistrzów Polski. Wynik 64:47 po 5 minutach gry odzwierciedlał w 100% to, co działo się na parkiecie, czyli dominację Anwilu w każdym aspekcie koszykarskiego rzemiosła. Michał Michalak po raz kolejny trafił za 3, ale szybko odegrał się mu Igor Wadowski, który swój czas na parkiecie zaznaczył również fantastyczną grą w obronie. Jedynym zawodnikiem podejmującym walkę z rozpędzonym Anwilem był właśnie wspomniany Michał Michalak (30pkt), ale jak wiadomo samemu meczu się nie wygrywa, tym bardziej z takim przeciwnikiem jak ekipa Milicicia. Kwarta zakończyła się zdecydowaną przewagą Rottweilerów (81:57).
Fantastyczny blok przy rzucie trzypunktowym i punkty z kontrataku zapisał na swoim koncie Karolak, który do tego momentu trafił już dwie trójki. „Drugi garnitur” włocławian, który rozpoczął ostatnią kwartę, nie odbiegał postawą od rywali i bardzo dobrze sobie radził i w ataku i w obronie. Około 35 minuty w obronie Anwilu zagościł chaos, który w najlepszy możliwy sposób wykorzystali Legioniści i zaczęli zdobywać punkty, czym zmniejszyli przewagę. Michał Michalak punktował po raz kolejny za 3, ale szybko odpowiedział Krzysztof Sulima. Był moment, że Legia zmniejszyła przewagę Rotweilerów na poniżej 20 punktów, ale Jakub Karolak po raz kolejny w tym meczu pokazał, że potrafi rzucić z daleka jak ma odrobinę wolnego miejsca i dostanie odpowiednią asystę. Pod koniec meczu przy ogromnej przewadze Anwilu pojawili się na parkiecie najmłodsi zawodnicy zespołu. Przechwyt zaliczył Adam Piątek a przepiękną trójką zdobył pierwsze punkty w swojej karierze pierwszoligowej Oskar Bednarek.
Anwil Włocławek – Legia Warszawa 105:79 (25:23, 25:16, 31:18, 24:22)
Anwil: Ledo 16 (5), Jones 15, Karolak 15 (3), Sulima 11 (1), Dowe 10 (1), Sokołowski 7 (1) Wroten 8, Wadowski 8 (1), Szewczyk 8 (1), Freimanis 4, Bednarek 3 (1).
Legia: Michalak 30 (6), Milovanović 18, Pinder 11, Kowalczyk 10 (2), Dukes 4, Linowski 3 (1), Matczak 1.
Fallini